Mandaryna zaprzecza plotkom o kłótni ze swoją menedżerką Katarzyną Kanclerz i chce, żebyśmy uwierzyli, że jej kariera jeszcze się nie skończyła...
Marta zagra we wrześniu dwa koncerty, na październik ma zaplanowane co najmniej osiem, do tego dochodzą zajęcia w szkole tańca, którą otworzyła w Mińsku Mazowieckim, a która cieszy się tak dużą popularnością, że kilku kursantów przyjeżdża z innych miast. Była żona Michała Wiśniewskiego w rozmowie z Super Expressem zapowiada także premierę swojej nowej płyty, której termin wydania przekładano już kilka razy.
Muszę ją trochę dopracować - wyjaśnia Marta. Stylistyka się trochę zmieniła, ciągle poszukuję czegoś nowego. A płytę wydaję z menadżerką, Kasią Kanclerz, więc nie mam nacisków ze strony żadnej firmy. O plotkach na temat awantur z menadżerką mówi: To są jakieś bzdury. Czasami zdarzają się między nami jakieś nieporozumienia, ale to są twórcze kłótnie.
Ciekawe, bo przecież sama Kanclerz powiedziała w rozmowi z fanem Marty: Beze mnie Marta płyty nie wyda, wątpię żeby w ogóle ją wydała. Otworzyła szkołę tańca i teraz zamierza zajmować się tylko tym. Zobacz: Koniec kariery Mandaryny!
Plotkami nazywa także pogłoski o konflikcie między nią a Piotrem Rubikiem, równiez podopiecznym Kanclerz: Nie mam z nim żadnych konfliktów, razem pracujemy i żyjemy w symbiozie. Moje dzieci bardzo go lubią. Ja też Piotra bardzo lubię i uważam, że jest świetnym muzykiem.
Mandaryna opowiada tabloidowi, że codziennie wstaje o szóstej rano, żeby wyprawić dzieci do prywatnego, niemieckiego przedszkola, do którego sama je zawozi, a popołudniu odbiera. Ujawnia, że relacje z byłym mężem układają się dobrze, a dzieci spędzają z nim dużo czasu. Jestem optymistką, ze wszystkim sobie poradzę - kończy rozmowę z tabloidem. No proszę, a my się tak martwiliśmy.