Pracownicy muzeum Anny Frank w Amsterdamie przyznają, że są przyzwyczajeni do głupiego zachowania nastolatków, nie rozumieją dramatu wojny, jednak Justinowi Bieberowi udało się ich zaszokować. Piosenkarz nie tylko zostawił błyskotliwy wpis w księdze gości, ale także wygłupiał się z kolegami w trakcie zwiedzania ekspozycji przypominającej o zbrodniach nazistów.
W domu żydowskiej nastolatki, która ukrywała się w nim przez dwa lata, a następnie została zamordowana w obozie koncentracyjnym, Justin, jak wspominają świadkowie, "ganiał się z kolegą wokół gabloty". Następnie udawali, że się boksują... Pracownikom muzeum najbardziej jednak przeszkadzało, że nie zdjął nawet czapki i ciemnych okularów.
Zasugerowałem mu, że z szacunku dla ofiar i tragedii II Wojny Światowej m mógłby zdjąć okulary, czapkę i kaptur. Odmówił. Zażartował, że to zepsułoby mu stylowy wygląd - powiedział w rozmowie z BBC pracownik muzeum.
W sieci znalazły się fotki doskonale bawiącego się w muzeum Justina. Zamieścił je na Twitterze jeden z jego równie inteligentnych kolegów.
Justin gardzi pamięcią Anny Frank tak samo, jak swoim sąsiadem, którego opluł i chyba wszystkimi innymi. Myślicie, że kiedyś będzie tego żałował?
Przeczytajcie historię Anne Frank, która zdaniem Biebera nie zasłużyła na jego szacunek i "byłaby jego fanką": Bieber o Annie Frank: "Byłaby BIEBEROMANIACZKĄ..."
Więcej o Annie Frank i jej historii przeczytacieTUTAJ.