Przedwczoraj we wrocławskim sądzie zapadł wyrok skazujący w sprawie "burdel-agencji modelek", którą kierowała córka lidera Lady Pank, Jana Borysewicza. Sąd uznał, że obrotna Joanna B. wyszukiwała w klubach, w męskich magazynach i na portalach społecznościowych młode dziewczyny i namawiała je, by uprawiały za pieniądze seks z zamożnymi mężczyznami.
Wśród jej klientów byli znani biznesmeni, muzycy, sportowcy, ludzie show biznesu, a nawet arabscy szejkowie. Ponieważ jednak dziewczyny szybko się im nudziły, Joanna B. i jej wspólniczki potrzebowały ciągle nowych. Jak informuje Fakt, szukały ich także wśród uczestniczek programu Top Model.
W ten sposób znalazły Gretę L., byłą finalistkę konkursu Miss Polski i kandydatkę na "top modelkę". Joanna B. namierzyła ją po sesji w Playboyu.
Gdy Emilka proponowała mi wyjazd, podając miejsce Paryż i stawkę 350 euro za dzień, to nie musiała mi mówić, na czym polega praca, bo było jasne, że może dotyczyć seksu - zeznała, cytowana przez tabloid, Greta L.
Jak podkreślił wrocławski sąd, działalność stręczycielska Joanny B. i jej wspólniczek, wśród których była jej matka Danuta, przybrała takie rozmiary, że w końcu stanowiła podstawowe źródło utrzymania wspólniczek. Córka Borysewicza kupiła sobie willę wartą 1,5 miliona złotych!
Niestety prokuraturze udało się udowodnić jej tylko 30 tysięcy złotych zysku z przestępstwa. Reszty nie musi zwracać. Ogłaszając wyrok sędzia Plewińska dodała jednak, że w grę mogły wchodzić znacznie większe kwoty. Za seks "na wyjeździe" dziewczyny dostawały nawet po 1500 euro. Tymi pieniędzmi dzieliły się ze stręczycielkami.
Jak widać, praca w show biznesie naprawdę popłaca.