Jak już pisaliśmy, Jarosław Kret ma poważne problemy z dogadaniem się ze swoją byłą partnerką na temat opieki nad ich wspólnym synem. Małgorzata Kosturkiewicz nadal ma żal do pogodynka o to, że o jego nowym romansie dowiedziała się z tabloidów. Jest zdania, że mógł ją przynajmniej wcześniej uprzedzić, że jej "nigdy nie kochał" i zostawia dla nowej rodziny. Po tych okrutnych słowach ma prawo czuć się skrzywdzona, zwłaszcza że nie było żadnych sygnałów, wskazujących, że coś jest nie tak. Planowali nawet kupno domu w Konstancinie, by przeprowadzić się tam jesienią... Niestety w międzyczasie Kret uznał chyba, że wygodniej mu będzie u Beaty Tadli.
Emocje po obu stronach są tak silnie, że obecnie pogodynek i jego była partnerka rozmawiają ze sobą tylko za pośrednictwem prawników. A i tak nie jest łatwo.
Małgosia próbuje dogadać się z Jarkiem w sprawie syna, ale to wcale nie jest proste. Kontaktują się przez prawników - mówi Super Expressowi znajomy Kreta z pracy. Z tego, co wiem, jego spotkanie z synem umówiły prawniczki obu stron. Miało być to spotkanie ojca z synem, bez udziału kogokolwiek innego. Niestety, tak się nie stało. Jarek zamiast na lody czy spacer zabrał Franka do newsroomu Wiadomości. Chwalił się nim i pokazywał, jakim jest świetnym tatą. Dzieckiem zajmowała się też Tadla.
Jak można się domyślać, Kosturkiewicz nie była zachwycona takim obrotem sprawy. Prawdopodobnie w najbliższym czasie nie planuje ponownie powierzać syna opiece ojca i jego nowej partnerki.
Ciekawe, czy Beata myśli o losie swojej poprzedniczki. Na pewno uważa, że jej Jarek nie mógłby potraktować jej aż tak źle i udzielić takiego wywiadu: