Konflikt w rodzinie Kukulskich był dość długo trzymany w tajemnicy. Niestety, śmierć ojca spowodowała, że wszystko zaczyna wychodzić na jaw. Nienawidzący się członkowie rodziny zaczęli już otwarcie ze sobą walczyć. Wcześniej dowalali sobie tylko anonimowo w kolorowych magazynach, jako "przyjaciele rodziny". O wszystkim zrobiło się głośno przez nagłą internetową "karierę" rozpieszczonego syna Jarosława Kukulskiego, który po sprzedaniu za 3 miliony swojego rodzinnego domu zaczął szpanować pieniędzmi, nagrywać teledyski i pozować na "człowieka sukcesu". Tymczasem w pokoju, w którym wychowywała się Natalka mieszkają aktualnie i pracują prostytutki.
Macocha Natalii Kukulskiej, była piosenkarka Monika Borys, postanowiła udzielić Onetowi długiego wywiadu na temat zakłamania i niegodziwości jej pasierbicy. Wywleka w nim domowe brudy i opisuje patologię rodziny walczącej ze sobą za pomocą kolorowych gazet. Ogłasza uroczyście, że "przerywa milczenie" i oskarża Natalię m.in. o to, że celowo niszczyła jej karierę i wizerunek, inspirując przez lata wiele niekorzystnych artkułów na jej temat. Wyznaje, że zbiera i przechowuje wszystkie gazety, w których kiedyś "robiono z niej potwora". Sugeruje wprost, że krytyczne artykuły na jej temat zamawiała korzystając ze swoich znajomości Natalia, która oczerniała ją również wypowiadając się jako anonimowa "znajoma rodziny". Czuć, że naprawdę jej nienawidzi i obwinia o to, że nie ma już dla niej powrotu do show biznesu.
- Dlaczego zniknęła pani ze sceny?
- Bo zaczęłam mieć dość szykanowania mnie i niszczenia mojej osoby przez głupie artykuły, które skupiały się nie na moich piosenkach, tylko na tym, że jestem złą macochą. Naczytałam się w moim życiu wiele kłamstw o sobie, które zaczęły powoli, ale skutecznie niszczyć moje życie, karierę i spokój. Nigdy nie próbowałam się bronić, ani reagować na wszelkie oszczerstwa. Postanowiłam się po prostu rozwieść i zniknąć z życia rodziny, w której nigdy nie byłam akceptowana, naiwnie licząc, że nagonka na mnie się skończy. Ale nawet gdy już nie byłam częścią tej rodziny, nadal przy każdym artykule czy wywiadzie z Natalią, czytałam, jakie to ona miała straszne życie ze mną, jaka jestem okropna. Najbardziej zawsze podobały mi się teksty w gazetach w stylu "jak powiedział nam przyjaciel rodziny" i potem stek kłamstw. Nigdy ów przyjaciel nie miał ani imienia, ani nazwiska. I tak jest niestety do dzisiaj. Chociażby w ostatnim magazynie Viva!. Artykuł napisany przez panią Krystynę Pytlakowską jest stronniczy, przepełniony jadem w stosunku do Piotrka i mnie, kłamstwami i bzdurami niby to usłyszanymi od Jarka, Natalii i sąsiadów zaprzyjaźnionych z nimi.
- Jednak mimo licznych oszczerstw w 2008 podjęła pani próby powrotu na scenę muzyczną...
- Ale doszłam do wniosku, że głową muru nie przebiję, bo znowu wróciły te cudowne artykuły, skupiające się na robieniu ze mnie jędzy, a z Natalii pokrzywdzonej. Jakby ktoś robił to specjalnie... Wiele osób przeszkadzało mi w powrocie. I to takich, po których bym się tego nie spodziewała.
Borys zapowiada, że ma już dość i myśli o pozwaniu znienawidzonej pasierbicy:
- Miarka się powoli przebiera?
- Mam tego już serdecznie dosyć! Do tego stopnia, że poważnie zastanawiam się nad skierowaniem sprawy do sądu. To oczernianie mnie, mojego syna i publikowanie nieprawdy...
Dalej wyjaśnia, że jej syn wcale nie jest złodziejem oraz że... rozbił ojcu tylko dwa drogie auta a nie trzy. Przyznaje jednak, że Jarosław zabronił Piotrowi rapowania. Widocznie poznał się na "talencie" syna i wiedział, jak to się dla niego skończy:
- Robienie z Piotrka złodzieja i pisanie, że wyniósł z domu co cenniejsze przedmioty, też jest dalekie od prawdy, bo Piotrek zabrał tylko rzeczy ze swojego pokoju, które kupił mu tata i ja. Nic poza tym nie zabrał...
- A te trzy samochody, które podobno rozbił?
- Nie rozbił trzech samochodów, tylko dwa.
- Ponoć pan Jarosław Kukulski zabronił Piotrowi śpiewu?
- Jarek nigdy nie mówił, że nie chce, żeby Piotrek śpiewał. Nie chciał, żeby rapował.
Dziwicie mu się? Po jego śmierci Jarosława Kukulskiego syn niestety nie posłuchał prośby.
Śmiejący się z "Pikeja" internauci nie mogą się nadziwić, jak to możliwe, że ktoś aż tak się publicznie ośmiesza, bez żadnej refleksji na słowa krytyki i mimo widocznego dla wszystkich absolutnego braku talentu. Odpowiedź staje się coraz bardziej jasna. Widać, że złożyło się na to kilka powodów: Nienawiść w rodzinie i wynikająca z niej wielka chęć udowodnienia Natalii, że on też ma talent i może zostać gwiazdą, wczesna śmierć bardzo bogatego ojca, który zostawił mu wielomilionowy spadek i nie może już kontrolować, na co go wydaje. Jak widać, również rozpieszczająca go matka nie ma, lub nie chce mieć nad nim kontroli.
Wygląda na to, że Piotr Kukulski nie ma też po prostu dobrych przyjaciół, którzy mogliby mu powiedzieć szczerze, że nie zostanie "globalną gwiazdą hip hopu", choćby dlatego, że nie zna angielskiego, i jest "popularny" na takiej samej zasadzie jak youtube-owy raper Lech Roch Pawlak. Z tą różnicą, że ze względu na nazwisko, sławnego ojca i jego pieniądze jest zapraszany do telewizji śniadaniowych. I dlatego ten serial jeszcze potrwa. Z dużą szkodą dla Natalii, która pewnie niedługo zacznie być kojarzona przez dzieciaki jako "siostra tego Pikeja".