Anne Hathaway swoją intensywną kampanię przed rozdaniem Oscarów - oraz zwycięstwo - okupiła dużym wysiłkiem. Aktorka, która do tej pory była ulubienicą mediów za oceanem i wzbudzała niemalże tylko pozytywne uczucia, stała się stałą bohaterką tabloidów, które donosiły o jej przygotowaniach do ceremonii wręczenia najważniejszych nagród w branży filmowej. Nie wypadała tam zbyt dobrze... Zobacz: "Jest załamana utratą popularności!"
Teraz Star Magazine donosi z kolei, że Hathaway... chce porzucić swojego ukochanego psa, który ma być zbyt stary, niedołężny i "za mało modny", żeby towarzyszyć tak wielkiej gwieździe, jak ona.
Anne marzy się ładny, stylowy mały szczeniaczek, z który będzie mogła się bawić - relacjonuje osoba z otoczenia aktorki w rozmowie z magazynem. Mówi, że ciężko jej budować więź z psem, który jest już w połowie martwy. Nie jest to specjalnie eleganckie, w końcu mówimy o kobiecie, która wygrała Oscara.
Co więcej, Star powołuje się również na męża Hathaway, Adama Shulmana, który w prywatnych rozmowach z przyjaciółmi martwi się o swoją żonę i jej kondycję psychiczną.
To tylko pokazuje, pod jak wielką presją żyje Anne - dodaje informator. Jej bliscy uważają, że jest niesamowicie smutna i zrezygnowana, a obsesja na punkcie własnego wyglądu odebrała jej nie tylko zdrowy rozsądek, ale i ludzkie odruchy.
Brązowy labrador imieniem Esmeralda towarzyszy Hathaway od kilkunastu lat.