Katarzynie Gwizdale bardzo zależało na tym, by Polacy uwierzyli, że świetnie się ustawiła we Francji, a do polskiego show biznesu chce się wkręcić, jak prawdziwa "kobieta sukcesu", tylko z nudów. Okazuje się, że to nie do końca prawdą. W czasie małżeństwa i tuż po rozwodzie z bogatym biznesmenem Jeanem Manuelem Rozanem rzeczywiście powodziło jej się nieźle. Niestety, kiedy Gwizdała zdecydowała się poślubić Piotra Adamczyka, były mąż zakręcił kurek z pieniędzmi. Uznał, że ciężar utrzymania celebrytki, która wprawdzie nigdzie nie pracuje, za to lubi poszaleć na zakupach, powinien przejąć jej aktualny mąż.
Aktor wprawdzie nie oszczędzał na swojej luksusowej żonie, jednak ich sielanka i tak trwała krótko. Według znajomych Adamczyka, on i "Rozz" rozstali się jeszcze w grudniu. Od tego czasu Gwizdała płaci sama za siebie, do czego nie jest przyzwyczajona. Co gorsza, po rozwodzie nic od Piotra nie dostanie, bo podpisali przed ślubem intercyzę. Rozen zaś ogranicza się obecnie do wypłacania alimentów na ich wspólną córkę i finansowania jej edukacji.
Kate sama musi troszczyć się o finanse - zdradza w rozmowie z Faktem znajomy Gwizdały. Póki co, zamierza sprzedać luksusowe mieszkanie w Paryżu i kupić mniejsze.
Nic dziwnego, że z taką desperacją próbuje się wylansować w polskim show biznesie. To, zdaje się, jedyna szansa dla niej, by odkuć się finansowo i nie musieć mieszkać w "małym mieszkaniu". Przynajmniej do czasu, aż znajdzie kolejnego bogatego męża.