Juliusz Machulski, który niedawno zwierzył się Newsweekowi ze swoich refleksji na temat katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem, wyznaje w rozmowie z Faktem, że nie istnieją dla niego tematy tabu. Przypomnijmy, co mówił o zmarłym tragicznie prezydencie RP:
O Smoleńsku można by co najwyżej zrobić film a la "Borat" czy "Monty Python" o tym, jak bardzo nabzdyczony i dumny prezydent średnio ważnego kraju środkowoeuropejskiego uparł się, by lądować we mgle na kartoflisku. A potem, już po tragedii, poplecznicy tego prezydenta nie dopuszczają myśli, że to, co się stało, było wynikiem głupoty i braku wyobraźni, tylko wymyślają inne przedziwne teorie.
Zobacz: http://www.pudelek.pl/artykul/54153/machulski_o_smolensku_mozna_by_zrobic_film_a_la_borat
Niestety, jego poczucie humoru okazało się niezrozumiałe dla Marty Kaczyńskiej, która "na kartoflisku" straciła oboje rodziców. Dała do zrozumienia, że uważa Machulskiego za "wyjątkowo podłego" człowieka. Zdaniem reżysera nie poznała się na prawdziwej sztuce.
Nie mam tematów tabu i uważam, że w sztuce nie powinno ich być. Bierzmy przykład z Anglików, którzy śmieją się ze wszystkiego - zachęca w Fakcie. Tym bardziej, że taka człowieka natura, że najbardziej śmieszy go to, z czego nie można się śmiać.
Przy okazji wyznaje w wywiadzie, że jakoś mu ostatnio nie po drodze z polską kulturą.
Seksmisję robiłem jeszcze w czasach, gdy film był ważniejszy od swojego zwiastuna - wspomina w tabloidzie. Teraz wszystko się odwróciło. Jak patrzę na to, co podoba się Polakom, to jestem zszokowany. Chyba się starzeję i nie do końca rozumiem już młodego widza. Niestety, mimo dużej liczby szalenie zdolnych artystów, wciąż jest bardzo mało dobrych tekstów. Ale wierzę w młodych ludzi i wierzę, że uda im się przebić.
Wkrótce na ekrany kin wchodzi najnowszy film Machulskiego Ambassada z Nergalem w roli... Joachima von Ribbentropa.
Jaki tam skandalista - broni go reżyser. Dla mnie to żaden skandalista i nie żaden Nergal tylko Adaś Darski. Moim skromnym zdaniem, przeuroczy i inteligentny człowiek. Moja żona zobaczyła w nim podobieństwo do Ribbentropa, stąd pomysł, by zagrał, a on się z radością zgodził. Zresztą uważam, że poradził sobie naprawdę świetnie.