Lindsay Lohan nieustannie boryka się z problemami prawnymi, a także zalicza kolejne odwyki oraz terapie psychologiczne. Pomimo to gwiazda twierdzi, że ani nie pije, ani nie ćpa. Utrzymuje, że nigdy nie miała problemów z alkoholem, zaś wszystkie wpadki to "prześladujący ją pech". Przykładowo pech sprawił, że ukradła złotą bransoletkę ze sklepu jubilerskiego.
Zaczęłam pić, gdy miałam 17 lat. Bardzo się pochorowałam. Mama za karę kazał mi spać w wymiocinach na ubraniu. Miałam zrozumieć, jakie to uczucie. Potem nie wzięłam alkoholu do ust przez całą szkołę średnią – mówi Lindsay w najnowszym wywiadzie.
Lohan skomentowała także ostatnie doniesienia o kolejnej terapii, na której wytrzymała rekordowo krótko. Gwiazda uważa, że nie potrzebuje pomocy, a do ośrodka zgłasza się jedynie dlatego, że tak nakazał jej sąd.
Wszyscy myślą, że ćpam nieustannie – mówi gwiazda. Tylko cztery czy pięć razy brałam kokainę. Nie podobało mi się i wcale nie lubię czuć się naćpana. To mi przypomina ojca, który często był odurzony. Zdarzało mi się wciągać kreski kilka razy między dwudziestym a dwudziestym trzecim rokiem życia.
Dwa razy mnie złapano. Szum w głowie sprawia, że czuję się niekomfortowo. Nigdy nie brałam heroiny. Nigdy nic sobie nie_ wstrzykiwałam. Nie próbowałam nawet LSD_ – zarzeka się Lohan.
Wierzycie jej?