Po raz pierwszy od wielu miesięcy oskarżona o zamordowanie półrocznej córeczki Katarzyna W. miała możliwość spotkać się z mężem. Nastąpiło to na sali sądowej. Jak zauważają zgodnie oba tabloidy, małżonkowie ze szczególną starannością wystylizowali się na tę okazję.
Katarzyna zaplotła włosy w warkocz francuski, odsłaniając szyję. Założyła też obcisły czarny żakiecik i biała bluzkę rozpiętą pod szyją, a usta umalowała czerwoną szminką.
Chciała wyglądać jak najbardziej atrakcyjnie - ocenia w Super Expressie projektant mody Piotr Krajewski. Dlatego założyła wysokie szpilki, seksowną czerń, elegancko uplotła włosy. Takie zachowanie wypływa z kobiecej natury, przecież miała po miesiącach rozłąki spotkać się z mężem i wypaść przed nim ponętnie.
Gwiazda Super Expressu, Bartłomiej Waśniewski, zaprezentował kolejną nową fryzurę, z grzywką na bok, oraz modne okulary z grubymi oprawkami. Jego zeznanie zaczęło się jednak od zgrzytu. Jak relacjonuje tabloid, na pytanie sędziego: Co pan wie o sprawie?, odpowiedział, że chyba nie ma sensu, by opowiadał o tym po raz kolejny.
Sąd widocznie nie miał jednak ochoty zapoznawać się z wydaną przez Super Express książką Moja prawda, bo kazał mu zeznawać. Rzeczywiście, to, co powiedział, nie zapowiada się raczej na istotny przełom w postępowaniu.
Tego samego dnia zeznawał jednak kolega Waśniewskiego, Tomasz M., który jako jeden z ostatnich widział Madzię żywą.
Miałem wrażenie, że w plecaku, który Bartek miał na plecach, są zwłoki Madzi - powiedział przed sądem. Że jestem świadkiem czegoś ważnego, tym bardziej byłem przerażony, gdy okazało się, że Madzia zniknęła i że zginęła wtedy, kiedy ja czekałem w samochodzie. Przyjechałem na prośbę Bartka do niego do domu. Poprosił mnie na górę. Byłem tam kilka minut. Kolega poprosił mnie, żebym podrzucił go samochodem do rodziców i do sklepu po ciasto na pizzę. Tego wieczoru Madzia miała zostać u dziadków na noc, a my mieliśmy u Waśniewskich w domu urządzić sobie imprezę i grać w gry internetowe na komputerach. Zwykle prosił mnie też o to, abym podwiózł Kasię z dzieckiem. Zastanowiło mnie, że tym razem tego nie chciał. Czekałem w aucie, potem zszedł Bartek i Kasia z wózkiem. Nie wiem, co tam robili, kiedy byli przez te parę minut sami. Ale miałem obawy, że może coś złego dzieje się z dzieckiem. Pomyślałem nawet, że może w takim wysokim na 50 cm plecaku jest martwa Madzia. Ale kiedy rzucił plecak na tylne siedzenie, to nie był on ciężki. Ale miałem wrażenie, że stało się coś z tym dzieckiem. Utwierdziło mnie to jeszcze bardziej wtedy, gdy Bartek zadzwonił, i powiedział, że coś złego się stało, że Kasia została napadnięta, a porywacz zabrał z wózka dziecko.
Miałem wrażenie, że [Bartek] tak bardzo się nie przejął. Nawet nie chciał zapalić papierosa, a zwykle tak robił w stresujących sytuacjach - dodał.
Tomasz M. potwierdził także, że w dniu, gdy wyszło na jaw, że historia z porwaniem dziecka była zmyślona, Waśniewscy poszli na imprezę, na której bawili się do 4 nad ranem.
Kilka dni później oboje mnie zaskoczyli, kiedy Bartek zdecydował się, zresztą pod namową Kasi, by poszedł na imprezę. Trwała ona do 4 rano a on zachowywał się jakby nigdy nic - zeznał świadek. To właśnie tego dnia wszyscy dowiedzieliśmy się, że Madzia nie żyje, a historia z porywaczem to było kłamstwo.
Jak informuje Fakt, podczas zeznań męża, Katarzyna W. sprawiała wrażenie, jakby za chwilę miała zemdleć.
Nerwowo przełykała ślinę, zbladła, drżały jej ręce - pisze tabloid. Sprawiała wrażenie jakby miała się osunąć na ziemię. Ale z upływem czasu była coraz bardziej zrelaksowana. On ani razu nie spojrzał na Katarzynę, jednak zawsze mówił o niej pieszczotliwie Kasia albo moja żona.