Tuż przed 30-leciem pracy Katarzyny Dowbor w TVP nowy dyrektor Dwójki pozbył się jej bez słowa wyjaśnienia. Jerzy Kapuściński najpierw zdjął z anteny wszystkie programy z prezenterką, a później przez półtora roku odmawiał spotkania z nią. W rozmowie z Dziennikiem Dowbor po raz kolejny żali się na to, jak została potraktowana i zaprzecza, jakoby powodem jej zwolnienia był brak zainteresowania widzów:
Skąd. Jeden z moich programów, "Ogrodowa Dowborowa", miał nie tylko dobrą oglądalność ale i sponsora. Telewizja nie tylko nie dopłacała do niego złotówki ale dostawała jeszcze dodatkowe 20 proc. pieniędzy na inne produkcje. Na misję. Program był emitowany w sobotę rano i miał ponad 500 tys. widzów! A show Wojciecha Manna, hołubione i reklamowane, oglądało zaledwie 360 tys. osób. I to w prime time. Spędziłam w telewizji 30 lat, a to kawał czasu. Nie chcę pluć w gniazdo, z którego wyszłam, ale tam nie dzieje się najlepiej.
Dowbor twierdzi, że stacja zrezygnowała ze współpracy z nią z powodu wieku. Prezenterka, która marcu skończyła 54-lata, narzeka też, że obecnie stawia się nie tylko na młodych ludzi bez doświadczenia:
Może dyrektor nie lubi rudych, albo piegi mu przeszkadzają? Nie wiem. Rozumiem, że jest przerost zatrudnienia i trzeba je zmniejszać, ale umówmy się, w TVP non stop są przyjmowani nowi ludzie. Poza tym dlaczego poddajemy się dyktatowi młodych, ładnych twarzy? Na ulicy mamy ludzi w każdym wieku, a nie tylko piękne i zgrabne osoby bez jednej zmarszczki. Nie upiększajmy rzeczywistości, nie twórzmy fikcji. Widzowie mają prawo oglądać na szklanym ekranie takich ludzi, jakich obserwują wokół siebie.
Jestem bardzo za młodymi, ale są programy, w których doświadczony i rozpoznawalny dziennikarz da sobie radę lepiej. Goście bardziej mi ufają, więcej mi powiedzą. Przecież byłam w TVP ostatnią spikerką. Inni, jak Janek Suzin umarli, albo odeszli na emeryturę. A spikerzy to była część historii TVP, żadna inna telewizja ich nie miała.
Najgorszy okres w TVP zaczął się, kiedy ściągnięto ludzi nieprofesjonalnych - wspomina. Pamiętam czasy, kiedy przynoszono prezesowi dyrektorów w teczkach, z partyjnego nadania. Ale była zasada, że oni się nie wtrącali do programu. A potem przyszli amatorzy i zaczęli się mieszać, zgodnie z zasadą, że na polityce i telewizji znają się wszyscy. Nie chcę się na ten temat rozwodzić, ale dużo wiem i może kiedyś napiszę książkę. Na razie szukam pracy.
Zobacz też: Dowbor WYLATUJE Z TELEWIZJI! "Jestem za stara!"