Na koncertach Dody należy być ostrożnym. Ochroniarze są bardziej zainteresowani podziwianiem kształtów występującej (mimo coraz większych chłodów) w skąpym ubraniu wokalistki niż tym, co się dzieje pod sceną. Oto jak nasza czytelniczka wspomina ostatni koncert Doroty z Boysami:
Były tłumy ludzi i wiadomo - każdy pchał się do barierki. Według mnie i nie tylko mnie ochrona też powinna stać w tym tłumie, a nie tylko gapić się pod sceną na dupę Dody! Nie zwracali w ogóle uwagi na dziki tłum, w którym było sporo pijanych osób. Ludzie krzyczeli "Doda Elektroda zaraz zrobi loda", na co ochroniarz się tylko uśmiechał... Ochrona srała na zamieszki w tłumie! Gdy Doda zeszła ze sceny podać ręce ludziom, jakiś pijany facet rzucił się w tłum, waląc moją koleżankę łokciem w krtań! Ona zemdlała i uderzyła tyłem szyi w barierkę. Po prawie 5 minutach wołania ochroniarz raczył zanieść ją do karetki!
"Pani aneztezjolog" z karetki Falku była okropnie niemiła, cały czas krzyczała, jakby to była mojej koleżanki wina, że zemdlała i że coś się jej stało. Organizacja była straszna, na karetkę trzeba byłoby czekac około 2 godzin, więc tata koleżanki wezwał swoją z Medicovera, która jakoś nie miała problemu z dojazdem. Koleżanka ma uszkodzone kręgi szyjne.
Inna nasza informatorka wspomina koncert równie źle, choć dla niej nie skończył się aż tak tragicznie:
Doda wyglądała pięknie, ale zebrała się tam najgorsza chołota. Wszyscy przeklinali, palili i pili. Tłum był straszny, a Doda wyszła rozdawac autografy dopiero pół godziny po koncercie. Przebierała sie podobno 4 razy [to chyba jakiś mit, wymyślony na prędce przez wściekłych fanów]! Ochroniarze nie wpuszczali nikogo za barierki. Był straszny ścisk. Autografy dostawały tylko osoby z płytą. Atmosfera była okropna a wodę toaletową czuć było od Dody na 2 metry.
Warto też dodać, że po wejściu na scenę Doda powiedziała z przyzwyczajenia: Przywitajcie gorąco zespół Virgin!