Wprawdzie od jej pijackich ekscesów na pokładzie samolotu lecącego do Stanów Zjednoczonych minęło już sporo czasu (przypomnijmy: Olszówka pobiła stewardesę), jednak Edyta Olszówka długo wypierała swoje problemy z alkoholem.
_**Wiedziałam, ze za dużo piję**_ - przyznała w końcu w wywiadzie dla magazynu Elle. Zmroziła mnie książka prof. Wiktora Osiatyńskiego. Zapamiętałam z niej, że alkoholik jako ostatni mówi sobie, że nim jest. Nie chciałam żyć w zakłamaniu.
Aktorka nigdy nie uchodziła za osobę szczególnie mocną psychicznie. Podejrzewano ją nawet o depresję. Olszówka zapewnia jednak, że po prostu z natury jest pesymistką.
To nie depresja - wyjaśnia w wywiadzie. To we mnie od zawsze było. Traktuję śmierć jako wyzwolenie. Tak, jest mi ze sobą ciężko żyć. Jestem zamknięta w ciele, ograniczona, swoją niewiedzą, nieświadomością. Nie wiem, czy umiem kochać. Każdy dzień to małe zwycięstwo, ale z alkoholizmem borykasz się do końca. Byłam w RPA, Australii, gdzie są wspaniałe szczepy. Nie zdążyłam spróbować. Odmawiam sobie czegoś, co kocham, co dawało ujście moim emocjom.
Jak wiadomo, jej były chłopak, Piotr Machalica w odróżnieniu od Olszówki zatrzymał się w pół drogi i nie rzucił całkowicie picia. Przynajmniej w samolotach.
Dwa lata temu obsługa jednego z nich była zmuszona wyprosić go, gdyż stwarzał zagrożenie dla bezpieczeństwa lotu. Przypomnijmy: WYRZUCILI PIJANEGO Machalicę z samolotu!
Mam kontakt z Piotrem - mówi Olszówka. On jest moją bratnią duszą i mam nadzieję, że świat pozwoli nam mieć kontakt do śmierci. Jednak nie żałuję końca tego związku. Życzę Piotrowi, aby był szczęśliwy. Szczerze.