Nieoczekiwany sukces serialu biograficznego o Annie German zapewnił odtwórczyni głównej roli, Joannie Moro, znanej dotąd z epizodycznych rólek, status gwiazdy. W "środowisku" zawrzało, bo, jak się okazuje, nie wszystkie aktorki dobrze sobie radzą z jej nieoczekiwaną popularnością.
Wciąż mówią na jej temat. Wszystko przez zawiść - mówi w rozmowie z tygodnikiem Rewia osoba z branży. Koleżanki po fachu zazdroszczą jej fantastycznej roli, w której mogła pokazać cały wachlarz swoich umiejętności. One takiej szansy nie miały, od lat grając ogony w serialach. A przecież nie wzięła się znikąd. Studiowała razem m.in z Martą Żmudą-Trzebiatowską. Ludzi kłuje w oczy taki spektakularny sukces.
Podobno "koleżanki" trzymają kciuki za to, by Moro nie trafiła się już podobna rola, a najlepiej żadna.
Wiele agentek i aktorek mówi, że ona nie ma nic do powiedzenia, że brakuje jej osobowości oraz talentu, a rola Anny German to jedyna, do jakiej się nadaje - mówi informator tabloidu. Wszyscy przewidują, że nie zrobi kariery. Plotkuje się, że jest niezdolna, że żaden ze słynnych agentów rosyjskich nie chce z nią pracować.
Na dodatek pojawiły się krzywdzące dla aktorki plotki dotyczące jej życia prywatnego, a zwłaszcza małżeństwa. Krążą pogłoski, że Moro żałuje, że wyszła za mąż zanim jej kariera się rozkręciła, bo teraz mogłaby sobie znaleźć kogoś lepszego...
Plotkuje się, że jej małżeństwo przeżywa kryzys, bo aktorka żałuje teraz, że tak wcześnie założyła rodzinę - mówi osoba z show biznesu. Mówi się, że ma przez to pretensje do męża.
Pudelek gratuluje "koleżanek".