Kristi Funk, specjalista onkolog oraz członkini organizacji Pink Lotus Breast Center, na stronie poświęconej profilaktyce przeciwko nowotworom piersi zamieściła pełen opis zabiegu, jakiemu poddała się Angelina Jolie. Lekarka uzmysłowia wielu osobom krytykującym aktorkę, że operacja była trudna i przez kilka tygodni gwiazda nie miała piersi, ale wszyte pod skórę woreczki, które stopniowo wypełniano solą fizjologiczną. Procedura pozwala rozciągnąć skórę, a następnie wszyć silikon oraz zrekonstruować sutki.
Cztery godziny po zabiegu była w doskonałym humorze. Była pełna energii i w ogóle nie myślała o raku. Na dwóch ścianach w jej domu znajdowały się notatki oraz zdjęcia do jej najnowszego projektu, który właśnie reżyseruje. Następnego dnia otrzymała pierwszy zastrzyk z soli fizjologicznej. Wiele osób nie zdaję sobie sprawy, że obudziła się bez piersi ale z dwiema ogromnymi bliznami - wyjaśnia Funk. Ludziom wydaje się, że zrobiono jej biust na stole operacyjnym. To długi proces.
Miesiąc później ciężko pracowała i zajmowała się dziećmi. W ogóle nie uważała się za osobę chorą czy wymagającą specjalnej opieki. Chciała prowadzic normalne życie i nie żyć w lęku przed rakiem – dodaje lekarka.