Oskarżona o zamordowanie swojej półrocznej córki Katarzyna W. nie oczekiwała chyba raczej innego obrotu sytuacji. Znając nastawienie matki Bartka, musiała zdawać sobie sprawę z tego, że zrobi wszystko, by obciążyć ją swoimi zeznaniami. I tak się stało. Wczoraj w katowickim sądzie odbyła się kolejna rozprawa Katarzyny W.
Wątkiem przewodnim były zeznania jej teściowej, czyli babci nieżyjącej Madzi.
Gdy dowiedziałam się od syna, co się stało, byłam w szoku. Zadzwonił i powiedział: "Mamo stoisz? To usiądź" - wspominała przed sądem Beata C., cytowana przez Fakt. Powiedział, że Kasia została napadnięta, a Madzię porwano. To był szok, ubraliśmy się z mężem i pojechaliśmy na miejsce rzekomego porwania Madzi.
Jak zapewnia teściowa Katarzyny W, początkowo wierzyła w jej wersję wydarzeń. Kiedy jednak odmówiła poddania się badaniu wariografem, coś ją tknęło.
Cała dygotała. Moją uwagę zwróciło to, że człowiek roztrzęsiony nie jest w stanie mówić. Ona swobodnie się wypowiadała, trzęsło się tylko jej ciało, usta nie. A posłodziła sobie herbatę w spokoju, swobodnie. Spojrzeliśmy na siebie z mężem. Wtedy nabrałam podejrzeń, że Kasia wie, co się stało z Madzią - zeznała babcia zabitego dziecka. Musiałam się zapytać syna, czy miał coś z wspólnego ze zniknięciem Madzi. Chciałam spojrzeć mu w oczy i spytać. Syn wpadł w furię i powiedział: "A jak myślisz mamo?", potem się rozpłakał i powiedział: "Powiedz mi, jak mam teraz żyć, co mam robić, co mam powiedzieć?".
Zdaniem Beaty C., Katarzyna W. wypełniała swoje obowiązki macierzyńskie, ale raczej mechanicznie. W czasie ciąży paliła papierosy, twierdząc, że... zgodził się na to jej lekarz.
Po porodzie przyszła położna. Mówi mi: "jak można tyle palić, żeby łożysko było czarne" – zeznawała Beata C. Dlatego Madzia miała kłopoty z oddychaniem. Była przecież reanimowana, potem stan się ustabilizował, a o godz. 4 nad ranem znów się pogorszył i przewieziono ją na OIOM do innego szpitala, gdzie 2 tygodnie walczyła o życie.
Beatę C. zdziwiło także, że Katarzyna W. nie chciała odwiedzać dziecka z szpitalu.
To mnie zszokowało, zdziwiło, nawet zabolało - zeznała matka Bartka. Dziecko walczyło o życie, a ona nawet nie była ciekawa, jak się Madzia się czuje.
Ciekawe, co mama Bartka sądzi o tym, w jakim stylu jej syn próbuje dorobić się na śmierci dziecka.
Przypomnijmy szokujące zeznania jego kolegi: "Miałem wrażenie, że W PLECAKU BARTKA SĄ ZWŁOKI MADZI!"