Jak wiadomo, Doda nie miała ostatnio szczęścia do menedżerów. Albo raczej menedżerowie szczęścia do Dody. Po rozstaniu z Mają Sablewską nie udało jej się ułożyć sobie relacji z nikim innym. Burzliwa współpraca z Jakubem Majochem zakończyła się nawet bójką i pozwem sądowym. Kilka miesięcy temu piosenkarka zastrudniła na tym stanowisku agentkę Joanny Krupy, jednak z nią także nie udało jej się nic zorganizować. Poszło podobno o to, że Małgorzata Leitner chciała ją wysłać na kurs angielskiego, a Doda jest wyjątkowo źle znosi krytykę. Stało się jasne, że menedżerów, którzy mogliby wytrzymać z Dodą, po prostu nie ma. Ona sama chyba też to zrozumiała, bo obowiązki swojego agenta powierzyła jedynej osobie, która ma do niej nieskończoną cierpliwość - swojej mamie.
Pani Wanda czuwa nad spawami zawodowymi, autoryzuje wywiady - pisze tygodnik Na żywo. Teraz to ona pilnuje, by córka pamiętała o spłacie kredytów, podpowiada, w jaki sposób ulokować zarobki, by w przyszłości przynosiły profity.
Przypomnijmy, że stanowisko organizatora koncertów Dody sprawuje jej starszy przyrodni brat. W tej sposób wszystko zostaje w rodzinie.
Doda zresztą najwyraźniej nie przewiduje w najbliższym czasie większych sukcesów w karierze.
Mnie już pieniądze nie rajcują - pochwaliła się niedawno w wywiadzie.