Między Korą i jej pierwszym mężem nie zawsze układało się dobrze. Piosenkarce udało się znacząco skomplikować życie swojej rodziny, wmawiając Markowi Jackowskiemu, że jest ojcem jej drugiego syna, Szymona. W rzeczywistości był nim Kamil Sipowicz. Prawda wyszła na jaw po 10 latach.
Syna Kamila wychowywałem przez 10 lat i też traktuję go jak swoje dziecko - wyjaśnił 4 lata temu w wywiadzie dla Gali. Dzieci są już dorosłe i mają swoje życie. Nie muszą wybierać między mną a Korą.
Kora oszukiwała swojego męża przez wiele lat, prowadząc równolegle życie z Kamilem Sipowiczem.
Utrzymywaliśmy nasz związek w tajemnicy, bo choć każdy wiedział, że jesteśmy razem, nie wszyscy się na to godzili - wspominała wokalistka w rozmowie z RMF FM.
To przez jakiś czas położyło się cieniem na ich relacjach. Później wydawało się, że czas częściowo zaleczył rany. Niestety, mimo wyprostowania relacji osobistych, byłym małżonkom nie udało się dogadać w sprawie reaktywacji Manaamu. Rozmowy przerwała przedwczesna śmierć gitarzysty, który w minioną sobotę zmarł nagle na zawał serca.
Korze nie udało się dolecieć na jego pogrzeb, który odbył się zaraz następnego dnia we Włoszech. Nie zdołała także odwołać koncertu, zaplanowanego na sobotę i w rezultacie musiała wyjść na scenę zaledwie 6 godzin po śmierci Jackowskiego. Swój występ zadedykowała zmarłemu mężowi.