Justin Bieber bardzo polubił imprezowanie. Nerwowy i coraz gorzej radzący sobie z popularnością piosenkarz organizuje regularnie balangi w swojej posiadłości w Calabasas. W domu dzieją się wtedy różne dziwne rzeczy. Jak zapewnić sobie dyskrecję gości w czasach mediów społecznościowych? Okazuje się, że Justin i jego prawnicy wpadli na genialny pomysł...
Amerykańscy dziennikarze dotarli do dokumentu, który Bieber każe podpisać wszystkim osobom, które przychodzą na jego imprezy. Każdy, kto chce się bawić z Bieberem, ma zakaz rozmawiania o tym z kimkolwiek. Inaczej grozi mu... pozew na 5 milionów dolarów.
Piosenkarz zakazuje między innymi... rozmów z osobami postronnymi na temat "zdrowia fizycznego, przekonań filozoficznych i wiary innych jego gości". Nakłada także na nich zakaz wrzucania zdjęć z imprezy na Instagram, Facebooka i inne serwisy społecznościowe.
W dokumencie można także wyczytać, że w domu odbywają się "niebezpieczne zabawy" i nie powinno się w nich brać udziału "bez odpowiedniego przygotowania fizycznego". Justin ostrzega, że ryzyko obejmuje lekkie obrażenia, a także śmierć. Jak widać, stara się zabezpieczyć na wypadek każdego możliwego procesu.
Ciekawe, co się tam naprawdę dzieje.