Magda Gessler w odpowiedzi na zbiorowy pozew i masową krytykę właścicieli restauracji niezadowolonych z obiecanych "metamorfoz" udziela kolejnych wywiadów, w których opowiada o swoim poświęceniu dla programu i Polaków. W najnowszym numerze Gali restauratorka mówi o dorastaniu za granicami Polski, zmarłym mężu oraz oczywiście o swojej karierze w TVN, która jej zdaniem powinna być inspiracją dla innych. Niestety, z jakiegoś powodu telewizja nie przyniosła wulgarnej celebrytce szacunku, tylko pieniądze.
Gessler żali się, że od czasu sukcesu w show biznesie zdecydowanie popsuły się jej relacje z najbliższymi:
Nie rozumieją, na czym polega mój sukces. On nie polega na brylowaniu na salonach. To bardzo ciężka praca bez odrobiny czasu dla siebie, dla nich i dla mojej prywatności - mówi celebrtyka.
Szczerze mówiąc, bardzo oddaliłam się od moich przyjaciół. Głównie dlatego, że nie potrafię im wytłumaczyć, jakie teraz jest moje życie. Trudno im zrozumieć, że kompletnie nie mam dla nich czasu, bo praca, którą tak kocham, teraz pochłania mnie totalnie. Stałam się trochę taką zakonnicą. Bo ten program to pewnego rodzaj klasztor. Nie ma miejsca na nic innego. A może odsuwam ich celowo, bo boję się, że mogę się na nich zawieść? Że nie sprostają oczekiwaniom, nie udźwigną sytuacji? Czasami czuję się, jakby wokół wszyscy krzyczeli: "Spalić czarownicę! Bo za dobrze się bawi" - żali się.
Gessler przyznała, że do domu wraca sama, a jej związek z Waldemarem to relacja "na odległość". Mówienie o "klasztorze" nie jest więc chyba przypadkowe. Czy Magda Gessler ma czas i ochotę na seks? Może niech opowie o tym w następnym wywiadzie?