Osobliwa "przyjaźń", która połączyła 62-letniego Marka Kondrata i o 39 lat młodszą od niego córkę jego przyjaciela, zdaje się być naprawdę kłopotliwa dla wszystkich zainteresowanych. Na początku trudno było uwierzyć, by aktor, który dotąd sprawiał wrażenie raczej poukładanego, wywinął taki numer przyjacielowi. Jak niedawno zapewniali znajomi Grzegorza Turnaua, nadal wierzy on, że Kondrat jednak nie sypia z jego córką. Martwi się jedynie, że ludzie tak pomyślą... Czy ktoś miałby serce wyprowadzać go z błędu?
Podobno radzi córce, żeby nie obnosiła się z tą znajomością. I rzeczywiście, posłuchała go. Jak informuje Życie na gorąco, Antonia Turnau i Marek Kondrat umówili się niedawno na spotkanie w klubie fitness. Postarali się, żeby nikt nie zrobił im zdjęć.
Po południu aktor ze swojego mieszkania na warszawskiej Sadybie przyjechał do pobliskiego klubu fitness - relacjonuje tabloid. Miejsce to znane jest z tego, że jego bywalcami są liczne gwiazdy, a aby wejść do środka, trzeba mieć kartę klubową. Kilka minut po aktorze pojawiła się na swoim czerwonym skuterze Antonina i także zniknęła w środku. Ale para bynajmniej nie miała zamiaru ćwiczyć. Przysiedli w cichym kąciku między recepcją a restauracją, zamówili herbatę i dyskutowali. Jak zrelacjonował to zdarzenie nasz informator, aktor prawie bez przerwy gładził swoją towarzyszkę po nodze, a to po stopie. Po nieco ponad kwadransie razem opuścili klub. Przez moment wydawało się nawet, że wyszli, trzymając się za ręce.
Najwyraźniej postanowili zastosować się do rad Grzegorza Turnaua i przestać się afiszować swoją znajomością. Przynajmniej tyle mogą dla niego zrobić, "gładząc się po nodze, a to po stopie".