Ta afera może oznaczać początek końca legendy polskiego sportu. Nic dziwnego, że nagrany przez Wprost Wojciech Fibak postanowił się bronić i oskarżyć demaskujących go dziennikarzy. Wydał właśnie oficjalne oświadczenie w sprawie artykułu, który ujawnia proceder, o którym w warszawskim "środowisku" było podobno głośno od lat. Emerytowany tenisista miał według Wprost "ustawiać" młode, ładne i ambitne studentki ze swoimi starszymi, bogatymi kolegami. Tak właśnie Katarzyna Gwizdała poznała swojego francuskiego męża. Zobacz: Fibak "USTAWIAŁ" młode dziewczyny z bogaczami?! "POZNAŁEM GWIZDAŁĘ Z TYM FRANCUZEM!"
Potwierdzenie informacji na temat takich "randek" milionerów z młodymi dziewczynami zdobyto przez dziennikarską prowokację. Podstawiona przez redakcję dziewczyna umówiła się z Fibakiem, a następnie nagrała całą rozmowę. Ujawniony przez tygodnik materiał oczywiście nie spodobał się "legendzie sportu". Fibak zaprzecza wszystkim oskarżeniom i nazywa je "kompromitacją dziennikarstwa". Broni się też, mówiąc, że nie pełni żadnych funkcji publicznych. To prawda, ale od lat promuje się z żoną w kolorowych magazynach i zabiega o opinię człowieka wielkiego sukcesu i klasy.
Stałem się dzisiaj ofiarą podłej, starannie zaplanowanej prowokacji dziennikarskiej, która dotyczy mojego życia prywatnego - zaczyna swoje oświadczenie Fibak. Redakcja Wprost posunęła się do niechlubnych działań, które kompromitują dziennikarstwo, a jedynym powodem pojawienia się artykułu są pogoń za nakładem i zwiększanie zysku wydawcy. Pragnę oświadczyć, że nie pełnię żadnych funkcji publicznych, nie wygłaszam moralizatorskich kazań i nie ma żadnego powodu, by w wyrachowany sposób przysyłać prowokujące młode kobiety w celu skompromitowania mojej osoby.
Ci którzy mnie znają, wiedzą doskonale, że przez całe życie łączyłem ludzi z różnych ścieżek życia, pomagałem i wspierałem wielu z nich - dodaje. Nie zamierzam pozwalać na oczerniające działania i powtarzanie spreparowanej historii na potrzeby mediów, w przypadku naruszania mojej prywatności będę zmuszony do podejmowania działań prawnych.
Dla poparcia swoich słów Fibak opuścił grancie Polski. Nie wiadomo, gdzie pojechał i kiedy wróci.
Na temat prowokacji wypowiedziała się także Malina Błańska, autorka prowokacji Wprost. Dziennikarka napisała do byłego tenisisty SMS-a o następującej treści:
Panie Wojtku, czy może pomaga pan miłym dziewczynom poznać i zarobić przy poznaniu miłych panów? Miła dziewczyna.
Fibak odpowiedział błyskawicznie i zaproponował spotkanie w swojej galerii na Krakowskim Przedmieściu. Szybko okazało się, że ma przyjaciela w Nowym Jorku, któremu z pewnością się spodoba i który mógłby jej robić ewentualne prezenty.
Bardzo długo zastanawiałam się, jak mogłabym dotrzeć do Wojciecha Fibaka - kto mógłby mnie z nim poznać, na jakim bankiecie mogłabym go spotkać - relacjonuje Błańska w rozmowie z Gazetą Wyborczą. Po pewnym czasie poszukiwania osoby, która mogłaby pośredniczyć w kontakcie z nim, byłam już zrezygnowana. Uważałam, że nie może tak po prostu przyjść do niego dziewczyna z ulicy i powiedzieć: Pomóż mi znaleźć jakiegoś faceta, bo słyszałam, że rozdajesz takie kontakty. Uznając, że i tak mam spalony temat, bo nie jestem w stanie dotrzeć do Fibaka, stwierdziłam: Trudno, po prostu wyślę mu SMS. Najwyżej nic z tego nie wyjdzie. Byłam przekonana, że to niemożliwe, że on oddzwoni, że coś jeszcze będzie z tego tematu.
A jednak się "udało". Gratulujemy.