"Najgorętszym małżeństwem show biznesu" według Vivy byli jeszcze do niedawna Piotr Adamczyk i jego Katarzyna "Kate Rozz". Niestety, okazało się, że wcale się nie kochali, a nawet, jak przyznała Kasia, skłamali na okładce, bo "ślubu nie było". Trzeba więc znaleźć jakąś nową parę. Staramy się ostatnio unikać takich lektur, ale to nas aż zaintrygowało. Z okładki nowej Vivy patrzy na nas bowiem spode łba jakiś ponury, średnio znany nam facet ze smutną kobietą. Podpisano: Ewa Bukowska and Marek Bukowski. Najgorętsze małżeństwo show biznesu! Po raz pierwszy o niezwykłym związku, życiowych zakrętach i marzeniach.
No to otwieramy i czytamy.
W środku numeru 13-stronicowy wywiad połączony z nowobogacką sesją zdjęciową przy jakimś pałacyku. Tekst zatytułowany Mów do mnie: kochanko! zaczyna się takim skromnym wprowadzeniem, cytujemy:
Na dziewięć lat zniknęli z ekranów. Wrócili w spektakularnym stylu. O niej mówi się dziś: "polska Angelina Jolie". On porównywany jest z młodszą wersją George'a Clooneya. Uchodzą za najpiękniejszą polską parę, a ich małżeństwo za idealne. Co jest dla nich ważniejsze: seks czy uczucia?
Rzeczywiście, Ewa jest trochę podobna do "polskiej Angeliny":
Wywiad zaczyna się poważnie:
- Nasze "życie" pisze się wyłącznie z dużej litery, bo każdą minutę przeżywamy intensywnie, nawet podczas kontemplacji, wyciszenia cały czas mamy świadomość życia - recytuje "polska Angelina".
- Unikamy pokazywania się i rozgłosu - deklaruje z kolei "młodszy polski Clooney". Nie puszczamy oka do paparazzi - patrzcie, tu jesteśmy! Chociaż ostatnio pokazaliśmy się z naszym starszym synem na wręczeniu Telekamer, co jest moim zdaniem naturalne, i media podchwyciły to z dużym zapałem - cieszy się.
Ewa opowiada nam też, jak się pobrali:
- Marek powiedział: "Chodź, to się pobierzemy". A ja na to: "Dobra". Na zasadzie zabawy. Nigdy nie przypuszczałam, że przetrwa to dłużej niż rok.
Zapewnia jednak, że w każdej chwili mogą się rozstać. Może szykują się już na kolejną okładkę?
- W każdej chwili możemy spakować walizki i rozstać się, gdybyśmy chcieli. Taka jest między nami umowa - wyznaje.
Dziennikarka Vivy niepokoi się jednak i dopytuje, czy nie połączyło ich przypadkiem to, że są aż tak "viva-najpiękniejsi". Zapewniają, że uroda "młodszego Clooneya" to czysty przypadek:
- Ale gdyby była łysa i ważyła sto piętnaście kilo, albo gdybyś ty był rudy (!) i mierzył metr sześćdziesiąt. Co byłoby wtedy z waszą miłością? - dopytuje Krystyna Pytlakowska.
- To naprawdę czysty przypadek, że Marek wygląda, jak wygląda - zapewnia Ewa. Ja naprawdę kompletnie nie byłam zainteresowana jego urodą.
- No fakt, mój wygląd to nie moja zasługa - dodaje skromnie Marek. A tym bardziej wina. Chociaż Maria Czubaszek kiedyś na mój widok powiedziała: "No nie, on jest ładniejszy od Ibisza!".
Gratulujemy. Marek, powinieneś sfotografować się teraz jeszcze z "viva-najpiękniejszym" Wieczorkiem.