Ewa Wanat, była szefowa Radia TOK FM, a obecnie Radia Dla Ciebie, została wczoraj zatrzymana przez warszawską policję. Jechała rowerem i, jak wskazało badanie alkomatem, miała 1,1 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Dziennikarka uważa, że została skrzywdzona przez policjantów. Swoją gehennę opisała ze szczegółami na profilu.
Jest godz. 1 w nocy. Wypiłam jedno piwo, jechałam rowerem. Zatrzymały mnie dwie policyjne suki. O 0,1 promila przekroczyłam normę. Jadę na komendę na Wilczą 21. I co mam teraz zrobić? - relacjonowała jeszcze z radiowozu. Udało mi się rzutem na taśmę zatelefonować do Krystiana Legierskiego i szybko powiedzieć, gdzie jestem. Potem zabrali mi telefon, mówiąc, że nie mam prawa do nikogo dzwonić. Całą noc dziesięciu uzbrojonych policjantów z wyraźną satysfakcją zajmowało się obrażaniem i straszeniem trójki podchmielonych rowerzystów - mnie i dwóch chłopaków. Żadne z nas nie było ani pijane, ani agresywne. Chcieli nas wszystkich umieścić na izbie wytrzeźwień.
Po Wanat przyjechał Legierski, warszawski radny i gejowski działacz. Został jej pełnomocnikiem i próbował wydostać ją z aresztu. Wanat żali się, że policjanci cieszyli się, że wpadła:
Słuchałam komentarzy, że dziennikarze to kłamcy i jak sobie posiedzę w izbie wytrzeźwień, to zobaczę, co to jest prawdziwe życie. Dziesięciu policjantów z bronią, ja, dwóch łagodnych młodych warszawskich inteligentów i jeden Turek albo Pakistańczyk. Kiedy pytałam, dlaczego policjanci mówią do niego na "ty", popatrzyli na mnie jak na wariatkę. Ciekawe swoją drogą, ile przestępstw tej nocy popełniono w Warszawie. A po drugie - ciekawe, kto, na jakich szkoleniach i za ile pierze tym policjantom mózgi - bo to, co wygadywali na temat karania narkomanów i na temat związków partnerskich, powoduje, że włos się jeży na głowie.
Inne zdanie na ten temat mają warszawscy policjanci. Jak zapewniają, nie mogło być mowy o "nieznacznym" przekroczeniu dopuszczalnej normy alkoholu w wydychanym powietrzu. Mówią, że Wanat była naprawdę pijana i "jechała slalomem". Poza tym... groziła im zwolnieniem z pracy:
Funkcjonariusze prewencji zauważyli osobę, która na prostym odcinku drogi kierowała rowerem w sposób potocznie określany "slalomem". Jechała niestabilnie, zagrażając zarówno bezpieczeństwu swojemu, jak i innych uczestników ruchu - mówi Mariusz Mrozek, rzecznik warszawskiej policji, w rozmowie z Gazetą Wyborczą. Po zatrzymaniu okazało się, że osobą tą jest pani Ewa Wanat. Badanie trzeźwości wykazało 1,1 promila alkoholu w organizmie. Pani Ewa Wanat została przewieziona do jednostki policji przy ulicy Wilczej. Na jej żądanie funkcjonariusze skontaktowali się z pełnomocnikiem prawnym. W trakcie pobytu w jednostce utrudniała sporządzenie stosownej dokumentacji. Twierdziła, że jako dziennikarka nie powinna zostać zatrzymana. Powoływała się na szereg znajomości, które dla policjantów będą oznaczać zwolnienie z pracy. Po przybyciu pełnomocnika, w uzgodnieniu z prokuratorem, została zwolniona.
Przypomnijmy, że zgodnie z polskim prawem prowadzący po pijaku (więcej niż 0,5 promila) traktowany jest jak przestępca. Kodeks karny przewiduje karę grzywny lub pozbawienia wolności do roku. Sąd może także odebrać takiej osobie prawo jazdy.
Pani Ewa nie musi się martwić, znani koledzy na pewno pomogą. Nie rozumiemy tylko dlaczego dziwi się, że ktoś uważa, że "dziennikarze to kłamcy" :) Naprawdę zapracowaliście sobie na lepszą opinię?
Pudelek łączy się w bólu z Ewą Wanat i innymi dziennikarskimi "ofiarami". Nie martwcie się, jeszcze będzie lepiej.