Anna Czartoryska postanowiła oszukać dziennikarzy i swoje wesele zorganizowała w tajemnicy. Na skromnej ceremonii obecni byli jednie najbliżsi młodej pary. Aktorka nie ukrywa, że plany miała zupełnie inne, jednak zachowanie tabloidów sprawiło, że musiała je zmienić.
Chciałam, żeby to był nasz dzień, a nie "towarzyskie wydarzenie roku". Choć nie ośmieliłabym się krytykować żadnych hucznych wesel. Każdy urządza sobie życie takie, jakie lubi. Na początku oboje z Michałem planowaliśmy duże przyjęcie, z dużą liczbą gości – mówi w rozmowie z _Twoim Stylem. Choć nigdy nie zapraszaliśmy mediów ani o niczym ich nie informowaliśmy, w pewnym momencie ślub stał się tabloidowym kąskiem. Domysły, plotki, fotografowanie nas z ukrycia, wymyślanie nam scenariuszy i robienie z nas kogoś, kim nie jesteśmy. Miałam wrażenie, że prasa bulwarowa szykuje się do tego wydarzenia razem ze mną. A wiem, że ich obecność tego dnia byłaby przykra i krępująca dla nas i dla gości. Ślub to uroczystość prywatna, która nie ma nic wspólnego z moją pracą. Zrozumieliśmy, że robiąc dużą imprezę, nie uda nam się zachować intymności. Dlatego z**decydowaliśmy się "ukraść" ten dzień tylko dla siebie.**_
Czartoryska zapewnia także, że nie szasta pieniędzmi swojej rodziny i rodziny jej męża. Stara się żyć wygodnie, ale skromnie. Zapytana o swoją suknię ślubną, mówi:
Kupiłam ją w sklepie, nie współpracowałam z żadnym projektantem. W wyborze pomagała mi mama i teściowa. Nie kosztowała dwadzieścia tysięcy, jak pisano. Oboje zostaliśmy wychowani na ludzi rozsądnych. Mój mąż jest dorosłym człowiekiem, nie dostaje kieszonkowego od rodziców. Prowadzi własny biznes, pracuje po kilkanaście godzin dziennie i owszem, nasza praca pozwala nam na komfortowe życie, ale nie jesteśmy oligarchami, którzy montują w domu złote klamki. Nie jest tak, że nie chcemy lub nie musimy pracować.
- To na co cię nie stać?
- Na fanaberie. Nie kupiłabym butów za kilka tysięcy, tylko dlatego że mają czerwoną podeszwę. Kwestia priorytetów. Lubię rzeczy dobrej jakości, ale których ceny nie przyprawiają o zawrót głowy. Jeśli kupuję coś droższego, to jest to jedna rzecz, a nie kilkanaście. Sporo ubrań mam z sieciówek, dziś na sobie prawie wszystko. Szanuję pieniądze, bo wiem, że w życiu różnie bywa. Jako początkująca aktorka znajdowałam się sytuacji, kiedy brakowało mi na rachunki czy na benzynę."
Jeżdżę mini cooperem, na którego zbierałam wcześniej przez kilka lat - chwali się aktorka. W lecie przesiadam się na rower. Nie interesują mnie zbytki. Jesteśmy młodym małżeństwem, przed nami ważne wydatki, remont. Nie mieszkam w złotej klatce, staram się rozsądnie gospodarować, co mam. Oczywiście w moim zawodzie brak ról, a co za tym idzie, brak pieniędzy się zdarza. Wiem, że mogę wtedy liczyć na wsparcie Michała.