Jak już pisaliśmy, pierwsza rozprawa rozwodowa Huberta Urbańskiego i Julii Chmielnik nie przyniosła rozstrzygnięcia. Sąd nie dopatrzył się "rozpadu pożycia" i wysłał małżonków na mediację. Termin kolejnego spotkania wyznaczył dopiero na październik. Jak informuje Super Express, rozwiązanie to nie zadowoliło żadnej ze stron. Podobno zarówno Urbański jak i Chmielnik liczyli na znacznie szybszy rozwód.
Sprawa nie będzie chyba taka prosta, bo nadal nie udało im się dojść do porozumienia w sprawie opieki nad dwiema córkami.
Hubert chce aktywnie uczestniczyć w wychowaniu Stefanii i Danuty i nie podoba mu się standardowy przydział typu "co drugi weekend i połowa wakacji - zdradza w rozmowie z Faktem jego znajomy.
Na razie swoją troskę o córki wyraża płacąc na nie alimenty. Mimo że Urbański i Chmielnik nadal są formalnie małżeństwem, ustalili, że do czasu uzyskania rozwodu Hubert będzie płacił na każde z dzieci. Specjalnie się na nie nie wykosztuje, bo, jak informuje Super Express, zadeklarował tylko... po tysiąc złotych miesięcznie.
Alimenty są bardzo niskie - przyznaje w rozmowie z tabloidem znajomy pary. Znacznie mniejsze niż wskazywałyby dochody Huberta.
Jak przypomina tabloid, Urbański nie pracuje już wprawdzie w telewizji, jednak nadal bez problemu wyciąga 15 tysięcy za poprowadzenie każdej imprezy lub konferencji.
Dla porównania: Dariusz Michalczewski płaci 16 tysięcy na dziecko, Krzysztof Ibisz - 7 tysięcy, a Zbigniew Zamachowski i Robert Janowski - po 2 tysiące na każde dziecko.
Zdaniem Faktu, kiedy jednak przyjdzie do rozwodu, Urbański zachowa się z większą klasą. Być może zmusi go do tego sąd.