Gerard Depardieu znany jest z dość luźnego podejścia do prawa, szczególnie w swojej ojczyźnie. Aktor zrezygnował z francuskiego obywatelstwa, kiedy prezydent Francois Holland podniósł podatki dla najbogatszych. Przepis ostatecznie nie wszedł w życie, jednak Depardieu wybrał życie w Rosji, którą uważa za wzór demokratycznych cnót. Zobacz: "Dla mnie Putin jest jak Jan Paweł II"
W listopadzie 2012 roku 68-letni aktor spowodował wypadek, w którym rozbił swój skuter. Badanie krwi wykazało, że jeździł po pijaku. Nie stawił się jednak na rozprawie, której termin wyznaczono na styczeń tego roku. Depardieu nie zapłacił również grzywny w wysokości 4 tysięcy euro, a zamiast na kolejną rozprawę, która miała odbyć się w ten piątek, udał się... na wycieczkę do Czarnogóry. Sąd postanowił więc odebrać mu prawo jazdy na 6 miesięcy. Nie trzeba chyba dodawać, że niespecjalnie się tym przejął.
Nie uciekam przed sądem czy sprawiedliwością - zapewniał w rozmowie z dziennikarzami. Wyjazd do Czarnogóry był od dawna zaplanowany, poinformowałem o tym sąd. Jestem gotowy, żeby spotkać się z nimi o każdej porze dnia i nocy, żeby bronić swoich racji.
Na pewno żałuje, że nie jest sądzony w Rosji. Tam z pewnością czekałby go sprawiedliwy wyrok.