Raper, który został pozwany przez Dodę o nazwanie jej w piosence "blacharą" razem z kolegą zaatakował ją w hotelowej windzie! Stało się to tuż przed galą Viva Comety. Na szczęście Dodę obronił jej ochroniarz.
Weszłyśmy do windy w hotelu Wrocław z ochroniarzem Przemkiem - opowiada Maja Sablewska, menedżerka Dody. Razem z nami wsiedli panowie z Grupy Operacyjnej. Od razu zaczęli zaczepiać Dodę. Jeden z nich powiedział do niej "zmasakrujemy cię dziś wieczorem".
Doda nie przestraszyła się dwóch młodzianów i w swoim stylu, nie oszczędzając języka, wyrzuciła z siebie potok słów - pisze Fakt. Raperzy trochę się przestraszyli ale po chwili zaczęli atakować. Również fizycznie.
Po chwili jeden z nich znów zaczął wyzywać Dodę, próbował ją szarpać, ale wtedy interweniował Przemek. Chwycił go za ręce - relacjonuje Sablewska. Przemek zatrzymał windę i kazał chłopakom wyjść. Oni nie chcieli, pchali się z powrotem. Wezwali policję, śmiali się przy tym.
Kiedy do hotelu przyjechała policja, raperów już nie było. Oni naruszyli nietykalność cielesną Dody! - żali się Maja. Mieli szczęście, że w hotelu nie było Radka Majdana. A przy okazji - zawsze wydawało nam się, że raperzy nie przepadają za policją. Dziwne, że ci postanowili zadzwonić na policję i poskarżyć się na Dodę.