Po rozstaniu Huberta Urbańskiego i Julii Chmielnik pojawiło się wiele spekulacji na temat jego przyczyn. Znajomi prezentera winą za rozpad związku obarczali Chmielnik, która, ich zdaniem, okazała się kobietą interesowną i rzuciła Huberta, gdy postanowił odejść z telewizji i mniej zarabiać. Z kolei przyjaciele Julii twierdzą, że wina leży po stronie celebryty, który ponoć jest trudny w relacjach, co mogą potwierdzić jego kolejni szefowie i pierwsza żona.
Proza życia sprawiła, że niektóre sytuacje ją przerosły - mówi w rozmowie z tygodnikiem Rewia znajoma Julii. A Hubert nie chciał się zmieniać. Terapia nie pomogła i rozsądek nakazał odejść, choć serce karmiło się nadzieją, że pokonają ten kryzys, który narastał od wielu miesięcy. Julia nawet w najtrudniejszych momentach zawsze powtarzała, że kocha Huberta i rozpad tego związku jest dla niej niewyobrażalną tragedią. A doniesienia jakoby przyczyną tego był jej rzekomy romans oraz to, że zależało jej tylko na pieniądzach, raniły ją bardziej niż samo rozstanie.
Jak już pisaliśmy, pierwsza rozprawa rozwodowa nie przyniosła rozwiązania. Sąd uznał, że Chmielnik i Urbański mają jeszcze szanse na "udane małżeństwo". Mimo że bezskutecznie próbowali już profesjonalnej terapii, sąd skierował ich na kolejną. Podobno Julia przyjęła tę propozycję z ulgą.
Wierzyła, że orzeczenie sądu przyniesie sprawiedliwy wyrok, który położy kres tej trudnej sytuacji - mówi jej znajomy.
Sąd orzekł, że związek da się jeszcze uratować. Małżonkom dał na to cztery miesiące. Chmielnik ma podobno nadzieję, że uda jej się dojść z Hubertem do porozumienia i że kolejna rozprawa okaże się niepotrzebna.