Nie zostawimy tak tej sprawy. To, co się stało, jest niewybaczalne - mówi Faktowi menedżerka Dody Maja Sablewska i zawiadamia, że Dorota złoży zawiadomienie w prokuraturze o popełnieniu przestępstwa.
Chodzi oczywiście o czwartkowy incydent w windzie, tuż przed wręczeniem nagród Viva Comet we Wrocławiu (Doda zgarnęła trzy statuetki). Według piosenkarki raperzy z Grupy Operacyjnej zaatakowali ją, naruszając jej nietykalność cielesną. Oni są jednak dokładnie przeciwnego zdania - według nich to Doda ich zaatakowała i poszczuła ochroniarzami, a im po prostu wymsknęło się parę przekleństw. Ale kiedy policja (wezwana zresztą przez raperów) przybyła do hotelu, to Doda i jej menadżerka udzieliły wyjasnień, a panowie gdzieś zniknęli.
Policjanci odnaleźli ich dopiero w tłumie, na muzycznej gali. Dlaczego uciekli, skoro, jak twierdzą, ich jedyną winą było to, że wyzwali Dorotę od najgorszych?
My z tą sprawą chcemy skończyć. Z Dodą nie chcemy już mieć nic wspólnego - powiedział Faktowi Ziemowit z Grupy Operacyjnej. To może być trudne, bo wiele wskazuje na to, że Doda dopiero się rozkręca. Powinni o tym pomyśleć, zanim nazwali ją w swojej piosence "blacharą". Tym bardziej, że kara finansowa, którą będą musieli zapłacić, gdy Doda wygra proces o zniesławienie (20 tysięcy złotych) będzie dla nich dotkliwa. To pewnie ich półroczne zarobki.