Britney Spears niedawno straciła prawo do opieki nad swoimi dziećmi, jednak sąd nie zabronił jej wizyt. Pierwsze, nadzorowane widzenie z Seanem Prestonem i Jaydenem Jamesem miało się odbyć w czwartkowy poranek.
Niestety, spotkanie nie doszło do skutku, a zawiedzeni chłopcy wrócili do Kevina Federline'a, bo… w domu Spears nikt nie otworzył im drzwi! Opiekunowie dzieci zdecydowali się zatem zawrócić. Kiedy byli już w drodze powrotnej, zadzwonili do Britney. Okazało się, że piosenkarka miała wyłączony intercom przy bramie wjazdowej. Podobno błagała ich, by przywieźli jej synów z powrotem. Jak podaje źródło Daily Mirror:
Nie zrobili tego. Britney była zdruzgotana tym, że nie zawrócili.
Podobno dzień wcześniej piosenkarka zameldowała się w hotelu Wilshire. Chciała, by pierwsze spotkanie odbyło się na neutralnym gruncie. Wczesnym rankiem stwierdziła jednak, że podejmie chłopców w domu. Spakowała się i wróciła do Malibu. Jak podaje źródło:
Brit i Alli pojechały do domu i poszły spać. Spears jednak wstała wcześniej i miała mnóstwo czasu, by przygotować się na wizytę chłopców. Czekała i czekała, a oni się nie pojawiali. W pewnym momencie zadzwoniła komórka Alli - to byli ludzie Kevina, którzy powiedzieli jej, że chłopcy wracają, bo nikt nie odezwał się w intercomie przy bramie wjazdowej!