Sytuacja finansowa Huberta Urbańskiego nie prezentuje się podobno najlepiej. Urbański odszedł z telewizji po tym, gdy nie dogadał się z szefami na temat wynagrodzenia za prowadzenie 2. edycji The Voice of Poland. Ostatecznie Dwójka zdecydowała się na tańszego Tomasza Kammela. Urbański, tak jak kilka lat wcześniej, po porażce w negocjacjach z producentami Tańca z gwiazdami, został na lodzie. Zobacz: Urbański wyleciał, bo był za drogi!
Jego znajomi zapewniali, że świetnie sobie poradzi. Tak się jednak nie stało.
Hubert żałuje, że odszedł z telewizji - mówi w rozmowie z Faktem osoba z otoczenia Urbańskiego. Miał nadzieję, że uda mu się rozkręcić firmę reklamową, ale sytuacja na rynku nie jest łatwa. Dziś zarabia głównie na tzw. kotletach i nie dostaje żadnych ciekawych propozycji.
Mimo że prezenter życzy sobie 10 tysięcy za prowadzenie imprezy, trudno tu mówić o jakiejś stabilizacji finansowej. Na dodatek tak się pechowo złożyło, że koniec jego telewizyjnej kariery zbiegł się w czasie z kryzysem małżeńskim, który prawdopodobnie zakończy się rozwodem. Sprawa jest już w sądzie, który wprawdzie widząc szanse na pojednanie, zalecił mediację, jednak zdaniem znajomych pary, to niewiele pomoże.
Jeśli Hubert zdecyduje się zachować z klasą to powinien zostawić żonie mieszkanie, w którym zamieszka wraz z dwójką ich dzieci, a także zapewnić alimenty. Urbański ma poza tym na utrzymaniu dwie córki z poprzedniego związku. Czekają go więc spore wydatki. Pewnie dlatego ogłosił niedawno w Vivie, ze chętnie wróci do telewizji.
Mogę pracować z dziećmi - wyznał w wywiadzie. Chętnie bym robił wywiady. Mogę też jakiś talk show z dziećmi zrobić.