Z okładki najnowszego numeru tygodnika Wprost patrzy na nas Magda Gessler. W artykule, który ukazał się w gazecie dowiadujemy się, że restauratorka ma problemy z płynnością finansową. Do U Fukiera zapukał niedawno komornik, który zajął prawa majątkowe i wszystkie przyszłe dochody. Inne restauracje Gessler radzą sobie jeszcze gorzej. Nie sprzedaje się ponoć linia akcesoriów kuchennych sygnowanych jej nazwiskiem.
Czyżby tygodnik pospieszył się z publikacją informacji? Wiele na to wskazuje. Ponoć restauratorka jest zmuszona spłacać długi po swoim mężu. Zobacz: Gessler spłaca CUDZE DŁUGI?
W oficjalnym oświadczeniu prasowym Gessler nazywa wszystko nieporozumieniem. Przyznaje także, że niektóre jej lokale przynoszą straty, ale dlatego, że inwestują. Jak twierdzi, nie ma problemu z brakiem klientów.
Miałam prywatny dług niezwiązany z działalnością restauracji. Spłaciłam. W wyniku nieporozumienia do Fukiera zawitał komornik. I już mamy okładkę. Gdyby panowie dziennikarze wpadli wieczorem do Fukiera, zobaczyli jaki tam jest ruch, spojrzeli na ceny w menu, to by wiedzieli, że kwota, która ma zrujnować moje przedsięwzięcie kulinarne równa się sumie kilkudniowego utargu restauracji – pisze w oświadczeniu. Teza jest taka, że nie powinnam szerzyć oświaty kulinarnej w całym kraju, tylko siedzieć na czterech literach i osobiście doglądać interesu. Ale to też jest teza nieprawdziwa, bo tych kilka lokali, które do mnie należy kręci się znakomicie, a inne też dają sobie radę. Lepiej, gorzej – składa się na to wiele czynników – nie zawsze zależnych ode mnie. A że niektóre restauracje mają straty… cóż… inwestują. Wyrwane liczby czasami nic nie znaczą, trzeba zobaczyć całość.
Dziennikarze ”Wprost” ubolewają nad moim losem. Zaniedbuję ponoć interesy pracując dla telewizji TVN. Redaktorzy znają się na biznesie? To śmiało, zróbcie tak, żeby gazeta szła jak woda, bez lipnych okładek z moim wizerunkiem i tekstów o wymyślonych kłopotach.