Jak wiadomo, polskim gwiazdom zdarza się zaszaleć w samolotach. Skutki tego bywają opłakane. Edyta Olszówka tak przeholowała z szampanem podczas lotu do Chicago, że w szale zaatakowała i pobiła stewardessę, która powiedziała jej, że nie powinna więcej pić. Jej były kochanek, Piotr Machalica, został zaś wyproszony jeszcze na lotnisku, gdyż obsługa obawiała się, że może stanowić zagrożenie dla innych pasażerów. Zobacz: Machalica zapłaci 10 tysięcy kary!
Krystyna Janda postanowiła, nie czekając aż ktoś ją publicznie wyśmieje, sama przyznać, że "trochę ją poniosło".
Wczoraj w samolocie na skutek ostatnich wydarzeń, premiery, podsumowań, zachowań... byłam tak szczęśliwa, że to koniec, że wakacje, że nareszcie bez pośpiechu i przymusu, że postanowiłam się napić czerwonego wina - wyznaje na swoim blogu. Nieprzyzwyczajony organizm zareagował natychmiast i do tego histerycznie. Byłam bardzo błyskotliwa i cokolwiek za głośna. Trochę to było żenujące, szczególnie że polskie rodziny z dziećmi prosiły o autograf. Po szklance czerwonego wina już w połowie lotu domagałam się lądowania i mówiłam wszystkim dookoła, że moim zdaniem lot trwa zbyt długo.
Po wylądowaniu okazało się, że alkohol nadal trzyma. Aktorka uznała, że samochód podstawiony przez firmę wynajmującą auta jest stanowczo za mały.
Ten mały samochodzik wydał mi się niemożliwy i ja, przypominam, lekko nietrzeźwa, raz jeszcze postanowiła domagać się od obsługi wymiany na większy - relacjonuje Janda.
Brzmi, jakby wypiła jednak trochę więcej niż "szklankę wina".