Joanna Moro, mimo że oficjalnie udawała, że nic wielkiego się nie stało, bardzo przeżyła swoją kompromitację w Opolu. Piosenka Anny German Człowieczy los w jej wykonaniu okazała się wprawdzie hitem internetu, jednak nie do końca zgodnie z planem. Chociaż aktorki bronił mąż zmarłej artystki, nazywając jej wpadkę "wypadkiem przy pracy", Moro uznała, że nie powinna na razie śpiewać. Wiele osób rzeczywiście zdecydowanie jej to odradza.
O koncertach nie ma mowy - przyznaje w rozmowie z Faktem menedżer aktorki Bartosz Staniszewski. Będziemy o tym rozmawiać z Joasią najwcześniej we wrześniu.
Aktorka, dotąd entuzjastycznie nastawiona do trasy promującej nagraną przez nią płytę z przebojami German, po Opolu zaczęła podchodzić do swoich możliwości wokalnych bardziej realistycznie. Na razie wybiera się do Rosji na zdjęcia do serialu Talianka. Ma nadzieję, że do jej powrotu ludzie zapomną o jej porażce.
Joanna wierzy, że kiedy wróci do kraju, ludzie zapomną o Opolu i będzie mogła wrócić do śpiewania - mówi informator tabloidu.