Jak już pisaliśmy, sędzia Adam Chmielnicki nie uznał za uzasadnione żądań prawnika Katarzyny Waśniewskiej o powołanie dodatkowych biegłych. Mecenas Arkadiusz Ludwiczek, upierający się, że półroczna Madzia z Sosnowaca zmarła na niezwykle rzadką chorobę, objawiającą się "laryngospazmem", wnioskował o powołanie specjalisty z zakresu laryngologii.
Aby przekonać sąd do tego pomysłu, musiałby dowieść, że zgromadzone do tej pory 4 niezależne ekspertyzy pozostawiają jakieś wątpliwości. Nie udało mu się jednak ich podważyć. Czterej biegli zgodnie uznali, że do śmierci dziecka doszło w wyniku uduszenia i tylko w ten sposób, gdyż ślady na ciele Madzi nie pozostawiają co do tego żadnych wątpliwości. W tej sytuacji sędzia uznał, że powołanie kolejnego biegłego i zlecenie mu piątek ekspertyzy nie ma sensu.
Na obecną chwilę do przesłuchanie pozostało jeszcze 12 świadków, jednak sprawa wydaje się już raczej przesądzona. Matka Madzi musiałaby udowodnić, że jej dziecko udusił ktoś inny. Podczas minionej rozprawy, sędzia Chmielnicki przypomniał, jak mówiła o "pstryknięciu palcami, a świadkowie złożą swoje zeznania". To m.in przekonało go o przedłużeniu aresztu Katarzynie W. Uznał, że podejrzenie mataczenia jest w jej przypadku aż za bardzo uzasadnione.
Prokurator Grześkowiak ma nadzieję, że sprawa zakończy się wczesną jesienią.
Taki jest plan, by przed 14 października proces zakończyć - potwierdza w rozmowie z Faktem.
Czy jest szansa na "sprawiedliwy" wyrok w tej sprawie?