W 2007 roku, rok przed kultowym Lejdis, do kin trafił inny film Andrzeja Saramonowicza, Testosteron. Obraz opowiada o grupie mężczyzn, którzy na niedoszłym weselu dzielą się swoimi doświadczeniami miłosnymi i erotycznymi. Reżyser wspomina, że trasa promocyjna filmu należała do dość zabawnych. Szczególnie, że panowie nie stronili od alkoholu.
Gwiazdą jednej z konferencji prasowych okazał się Tomasz Karolak:
Kiedy jeździliśmy po Polsce z trasą promocyjną filmu "Testosteron", było - jak się łatwo można domyślić, znając obsadę - dość surwiwalowo - wspomina Saramonowicz. Do Poznania dotarliśmy na ostatnich łapach. Było zimno - koniec lutego - więc w busie podnosiliśmy temperatury ciał w sposób charakterystyczny dla mieszkańców naszej szerokości geograficznej. Niestety, czekała nas konferencja prasowa.
Muszę wyznać, że naprawdę dobrze nam szło, a nasze odpowiedzi z pewnością miały więcej sensu niż niektóre pytania, które nam zadawano. W pewnym momencie jednak jeden z dziennikarzy powiedział: - A ja mam pytanie do pana Tomka Karolaka: jak się pan przygotowywał do roli Fistacha? W tym momencie Tomek zbladł, wziął leżący na stole mikrofon, zaczerwienił się, odłożył mikrofon, wstał i wybiegł z sali rączo, choć na nieco chwiejnych nogach.
Zapanowała konsternacja. Żeby ratować sytuację, porwałem mikrofon i ze swadą - na jaką tylko może się zdobyć mężczyzna podróżujący busem przez wiele dni w towarzystwie innych mężczyzn - zacząłem rozprawiać o rolach, wszystkich rolach, o pracy nad scenariuszem, o trudnościach adaptacyjnych w przełożeniu sztuki na tekst dla filmu itp. Mówiłem kilka minut, dziennikarze zapomnieli o Karolaku i nawet udawali, że ich to interesuje.
I kiedy wszystko zdawało się być pod kontrolą, drzwi się otworzyły, Karolak wkroczył ponownie, na jego twarzy nie widać już było najmniejszego napięcia, usiadł obok mnie i nie bacząc na włączony mikrofon, który ciągle miałem w dłoni, pochylił się i teatralnym szeptem rzucił: - Kupe byłem. I to był koniec konferencji.