Łukasz M., pracujący w łowickiej drogówce jest znany głównie z precedensowego procesu o implanty. Zafundował swojej dziewczynie, Patrycji Pająk, operację powiększenia biustu, a po rozstaniu upomniał się o zwrot pieniędzy, dając się poznać jako mężczyzna z wielką klasą. W sądzie wycenił swoje wydatki na kochankę na około 18 tysięcy złotych.
Mówił, że zafundował jej powiększenie piersi, wydłużenie włosów, opłacił kurs projektowania mody, kupował ubrania, kosmetyki, a nawet prezent dla jej rodziny - pisze Fakt. Patrycja przyznała, że biust powiększyła, bo chciał tego jej ukochan**y**.
Ostatecznie sąd zdecydował, że Pająk nie musi oddawać implantów, a jedynie tysiąc złotych za kurs projektowania. Ponadto obciążył Łukasz M. kosztami sądowymi w wysokości 2 tysięcy złotych.
W toku postępowania powstało jednak pytanie, jak szeregowy pracownik drogówki mógł pozwolić sobie na takie szastanie pieniędzmi. Były narzeczony Patrycji zapewniał, że pochodziły one z kredytu, który nadal spłaca. Okazuje się, że mógł nieco minąć się z prawdą.
Kilka dni temu Łukasz M. został zatrzymany, a sąd zdecydował już o jego aresztowaniu - pisze tabloid. Ciąży na nim ok 30 zarzutów. Według śledczych zarówno on jak i inni zatrzymani w tej sprawie policjanci mogli brać łapówki od 20 do 500 złotych, przyjmować obcą walutę oraz prezenty. Ponoć zatrzymywali głównie wieczorem kierowców TIR-ów i za pieniądze przymykali oko na przewinienia lub zaniżali mandaty.
Dodajmy, że w wyniku aresztowań w łowickiej drogówce pracuje obecnie... pięciu policjantów.