Beata Tadla nie ma ostatnio zbyt wielu powodów do radości. Jej związek z Jarosławem Kretem okazał się bardziej problematyczny, niż zakładała. Początkowo wydawało się, że najgorsze, co się może stać to, że niestały w uczuciach pogodynek porzuci ją bez słowa wyjaśnienia, tak jak zrobił z Agatą Młynarską i matką swojego dziecka, a potem obsmaruje ją w Vivie. Okazało się, że Beata nie przewidziała wszystkiego.
Jej mąż, Radosław KIetliński, który półtora roku temu podobno sam zakończył ich małżeństwo, wyprowadzając się do innej kobiety, teraz obwinia Tadlę o rozpad ich związku i w pozwie rozwodowym wnioskuje o orzeczenie jej winy, alimenty oraz korzystny dla niego podział majątku. Dziennikarka, która była przekonana, że rozstali się w zgodzie i wszystkie sprawy mieli już dogadane, nie może w to wszystko uwierzyć. Niestety, sama dostarczyła mężowi argumentów, afiszując się z nowym związkiem i przyjmując od Kreta pierścionek zaręczynowy, będąc nadal mężatką. Na dodatek porzucona partnerka Jarka postanowiła dla dobra dziecka ujawnić prawdę o ich związku, która nie okazała się zbyt pochlebna dla pogodynka.
Co gorsza, szefowie Tadli nie są zachwyceni jej "metamorfozą" z profesjonalnej dziennikarki w zamieszaną w skandale celebrytkę. W końcu nie po to ściągali ją z TVN-u. To wszystko sprawiło, że Tadla postanowiła wyżalić się na Facebooku.
Tak, jestem zmęczona - przyznała w odpowiedzi na komentarz fana, pytającego o jej "zmęczone oczy". Ludzie z telewizji też czasem bywają wyczerpani. I czasem boli ich głowa. Czasem gorszy dzień się trafi. Dziecko bywa chore, albo inne problemy trapią. A ostatnio to się nazbierało.
Zdaniem znajomych dziennikarki, coraz gorzej sobie z tym wszystkim radzi.
Problemy zaczynają ją przerastać - mówi w rozmowie z Faktem jej przyjaciel.