W sobotnie popołudnie obsługa hotelowa w Fairmont Pacific Rim znalazła martwego gwiazdora serialu Glee, Cory Monteitha. Pracownicy weszli do wynajmowanego przez niego pokoju po tym, jak aktor nie wymeldował się z hotelu.
Pogotowie, które przyjechało na miejsce stwierdziło zgon 31-latka. Śledczy zajmujący się sprawą postanowili przyspieszyć procedury, by jak najszybciej zbadać przyczynę jego śmierci.
Cory zmarł z powodu zatrucia mieszanką narkotyków, w tym heroiną i alkoholem - czytamy w oświadczeniu. W tej chwili nie ma żadnych dowodów na to, że jego śmierć była czymś innym niż nieszczęśliwym wypadkiem.
W jednym z wywiadów Cory wyznał, że miał problem z narkotykami od... 13. roku życia. Na początku tego roku trafił na odwyk.