Motywem przewodnim bloga Kasi Tusk miało być promowanie mody i produktów na każdą kieszeń. Córka premiera, prezentując swoje stylizacje, przekonywała, że efekt można łatwo osiągnąć ubraniami z sieciówek i wyszukanymi na przecenach. Odkąd wyszło na jaw, że na tych poradach zarabia dziesiątki tysięcy złotych miesięcznie, odrobinę straciła na wiarygodności jako "zwykła dziewczyna".
Jak się okazuje, sama niechętnie stosuje się do udzielanych przez siebie rad.
Nie wierzę w diametralne zmiany po zastosowaniu piekielnie drogich kosmetyków i w magiczne działanie kremów przeciwzmarszczkowych - napisała niedawno na blogu.
Jednak, jak odkrył Fakt, sama używa drogiego preparatu, na który niewiele spośród jej czytelniczek może sobie pozwolić.
Sama przyznała, że ma krem, który kosztuje ponad 300 zł i odżywkę do rzęs za 290 - pisze gazeta. W sumie żeby zapełnić kosmetyczkę premierówny trzeba wyłożyć ok. 850 zł. Kasia przyznaje, że kremy, których używa "nie należą do najtańszych".
Przy okazji chwali się, że wypróbowała ich sporo. Na szczęście udało jej się wybrać z szerokiej oferty "same perełki". Czyli serum za 335 zł, krem pod oczy za 150 zł oraz odżywkę do rzęs za prawie 300.
Jak myślicie: kupuje je czy dostaje za darmo?