Na początku roku Julia Pietrucha wybrała się w podróż do Indii i na Sri Lankę. Spakowała plecak turystyczny i wraz ze swoim partnerem-hipsterem poruszali się jak zwykli turyści. Jeździli pociągami, spali w tanich hotelach i jedli to, co miejscowi.
W najnowszym wywiadzie Julia wspomina, że nie zawsze było to pozytywne doświadczenie. Życie w Indiach jest wyjątkowo ciężkie.
Przeżyłam 20-godzinne podróże pociągiem, zapluskwione hotele. Towarzyszyła mi świadomość, że bycie kobietą w Indiach to gorsza karma. Czasem byłam głodna, dopadały mnie zatrucia pokarmowe, jakich nie życzyłabym nikomu – wspomina w Claudii. Musisz umieć odnaleźć się w sytuacji, błyskawicznie podejmować decyzje. Jeśli nie będę miała bez przerwy oczu z tyłu głowy, potrąci mnie samochód albo zostanę okradziona. W Indiach każdy walczy o przetrwanie. Takie ciągłe napięcie ogromnie męczy. Może dlatego po trzech miesiącach podróży nie mieliśmy już siły jechać dalej.
Takie doświadczenia, niewygody są próbą charakteru i go wzmacniają. Ale ta wyprawa pomogła mi w zwalczeniu własnej słabości, w nauce opanowania i trzymania emocji na wodzy, bo jestem typem ekstrawertyczki. Do Indii jednak nie wrócę przez najbliższy czas.
Przypomnijmy, co o wyprawie powiedziała nam: