Redaktor naczelny Faktów TVN, Kamil Durczok, zasłynął dzięki ostrej rozmowie na temat "upierdolonego stołu" z panem Rurkiem. Wylewny i wzbudzający nieraz kontrowersje dziennikarz postanowił powiedzieć szczerze, co myśli o "obiektywizmie" w mediach, a właściwie - o jego braku. W rozmowie z Gazetą Wyborczą przyznaje rację ludziom, którzy krytykują jego program za brak obiektywizmu. Twierdzi, że jest on za to "autorski" a widzowie oglądają go dla jego osobowości i dlatego, że są ciekawi, jakie wydarzenia są jego zdaniem warte uwagi.
Obiektywizm albo w mediach zanika, albo w ogóle nigdy nie istniał. Naszą strategią od dawna jest dostarczanie autorskiego dziennika ludziom ciekawym świata - deklaruje.
Nasz program widz włącza po to, żeby zobaczyć, dlaczego Pochanke czy Durczok wybrali akurat te wydarzenia jako warte pokazania. Co o polityce sądzą Kuba Sobieniowski czy Krzysztof Skórzyński, gdzie to swoje charakterystyczne złośliwe ostrze kieruje Maciek Mazur, jakie absurdy służby zdrowia dostrzega Marek Nowicki. To nazwiska i osobowości przyciągają do programu.
Jego zdaniem tabloidyzacja telewizji i tematy "lifestylowe" w programie "informacyjnym" nie są niczym złym:
Duże dzienniki telewizyjne, te kierowane do masowej widowni, są rodzajem lustra odbijającego rzeczywistość. Powinno być w nich miejsce na politykę, naukę, czasem żart, piętnowanie absurdu i coś, co nas zwyczajnie ciekawi. Równie dobrze można by oskarżyć o fałszowanie rzeczywistości media sprzed 15-20 lat. Bo zajmowały się wyłącznie ekonomią, posiedzeniami rządu i beznadziejnie nudnymi obradami w Sejmie. Na dodatek często kompletnie nic z tego dla ludzi nie wynikało. Czy to jest całe nasze życie? Nie. Dziś jeśli czasem przenosimy akcent na lifestyle, to jeszcze nie znaczy, że głupiejemy.
Oglądacie Fakty TVN dla osobowości Durczoka i Pochanke?