Patrol policyjny, wysłany do mieszkania Waśniewskich w celu pobrania próbek DNA sześciomiesięcznej Madzi, odkrył na miejscu, że nie ma skąd pobrać materiału do badań. Dzień po zgłoszeniu przez Katarzynę W. rzekomego zaginięcia dziecka, z mieszkania znikły bowiem wszelkie ślady po dziewczynce.
Kiedy tam przyjechałam z koleżanką, na miejscu wszystko było już posprzątane - zeznała funkcjonariuszka policji. Nie widziałam by w kuchni czy w pokoju stały butelki dla dziecka czy jakiekolwiek inne przedmioty, z których na co dzień korzysta niemowlę. Pani Waśniewska wyjęła tylko z kosza na brudną bieliznę ubranko dziecięce, ale smoczka czy grzechotki już nie było. Dlatego do badań wzięłyśmy tylko kawałeczek chleba, który dziewczynka dzień wcześniej jadła. Właściwie została tylko karuzela nad łóżeczkiem. Natomiast dzień wcześniej, kiedy na miejsce przyjechał technik i fotografował wynajmowane mieszkanie Waśniewskich, na zdjęciach wyraźnie widać, że w pokoju są ubranka Madzi, jej zabawki, chusteczki i inne przedmioty należące do dziewczynki.
Najwyraźniej dzień po zgłoszeniu zaginięcia Katarzyna i Bartek wiedzieli już, że Madzia nie wróci... Akcesoria dziecięce nie należą do tanich, a w ich sytuacji finansowej trudno pozwolić sobie na wyrzucanie potrzebnych rzeczy. Musieli wiedzieć, że rzeczy dziecka już im się nie przydadzą. Dziwne jest także to, że gruntowne porządki nie zdziwiły męża oskarżonej, który przecież, jak zapewnia, do ostatniej chwili miał nadzieję, że Madzia się odnajdzie.
Było to dla mnie dziwne, że w domu nie ma już żadnych przedmiotów zaginionego dziecka, nawet w koszu na śmieci nie było zużytych pampersów. Wszystko było dokładnie wysprzątane - mówi Małgorzata K. z Komendy w Sosnowcu. A nie minęła nawet doba od zgłoszenia...
Jakich dowodów jeszcze tutaj potrzeba?