Mateusz Damięcki spędził w zeszłym roku kilka miesięcy w Los Angeles. Poza chodzeniem na castingi uczęszczał na darmowe zajęcia z języka angielskiego do obskurnej szkoły na ulicy Melrose. Korzystając z wakacji (bo tak można na dobrą sprawę traktować ten jego wyjazd), próbował swoich sił, podrywając rodaczki. Chłopak jednej z nich opisał nam wrażenia swojej dziewczyny po zapoznaniu się z Mateuszem. Przypomnijmy - był on wtedy jeszcze chłopakiem Kasi Łaskiej:
Pewnego piątkowego wieczoru przyjechałem do szkoły po moją dziewczynę i opowiedziała mi, że Damięcki zaczął właśnie chodzić z nią do grupy - wspomina. Już pierwszego dnia próbował ją poderwać, ale ona za bardzo go nie poznała. Skojarzyła go dopiero, kiedy przedstawił się jako "znany polski aktor". Powiedziała mi, że takiego nadętego buca jeszcze nigdy w życiu nie spotkała, i że jest gorszy niż znani amerykanie, bo ma jeszcze wyżej zadarty nos (czy to w ogóle mozliwe?). Działo się to wszystko w 2006 roku, na przełomie września i października. Dziwne, że taki sławny aktor z Polski jak on chodził na darmowe lekcje języka do jakiejś obskurnej szkoły (to naprawdę kiepskie miejsce - wieczorami zawsze przyjeżdża tam policja), w dodatku jeszcze na grupowe zajęcia, gdzie są ludzie, którzy czasami nie umieją sklecić jednego zdania po angielsku.
Cóż, chciał po prostu spróbować swoich sił i nie wyszło. Wielu Polakom "Ameryka" wciąż jawi się jako kraj dobrobytu i wielkich możliwości. Wiele naszych gwiazd podejmuje dramatyczne próby odnalezienia się tam, zrobienia jakiejś kariery (Weronika Rosati, Ania Mucha). Często przy tym zapominają, że to kraj łaskawy jedynie dla najbogatszych (Alicja Bachleda-Curuś - majątek rodziny: ponad 300 milionów złotych), dla reszty raczej nieprzyjazny. Kraj biedy i tandety, z nielicznymi enklawami luksusu.