Od ślubu Roberta Lewandowskiego i Anny Stachurskiej minął już ponad miesiąc, jednak emocje nadal są silne. W rozmowie z Super Expressem piłkarz Borussi Dortmund zwierza się, że wszytko przebiegło tak, jak sobie wymarzył.
Było wręcz idealnie. Bezsprzecznie była to najpiękniejsza chwila w moim życiu - mówi Robert. A ten czas związany ze ślubem był czymś nowym, pięknym. Z pewnością będę wspominał te chwile do końca życia.
Ślub Lewandowskiego i Stachurskiej był imprezą bardzo szczelnie chronioną. Dostępu do kościoła broniło kilku ochroniarzy, którzy następnie przeprowadzali gruntowną selekcję gości weselnych. Kto zapomniał zaproszenia, nie mógł wejść.
Lewandowski tłumaczy w tabloidzie, że nie miał niestety innego wyjścia.
Do tego, że ktoś za mną jeździ, robi zdjęcia czy zbiera informacje, jestem przyzwyczajony - mówi piłkarz. Dla mnie to OK, ponieważ to jest praca tych ludzi. I wszystko fajnie, póki ktoś nie zacznie przesadzać. Wtedy każdy może się zirytować.
Przypomnijmy, że powrót do pracy po weselu i wycieczce na Seszele nie był dla Roberta zbyt miły. Dowiedział się, że szefowie klubu nie zamierzają dotrzymać danego mu słowa w sprawie podwyżki i nie zapłacą mu dodatkowych... 30 milionów złotych.