Katarzyna Skrzynecka wraz z mężem Marcinem Łopuckim i córką Alikią Ilią, którą Anna Mucha przezywa "Ajkilią", spędziili kilka dni w Mielnie. Łopucki był tam świadkiem dramatycznej sceny. Nastoletnia dziewczyna, pływająca zbyt blisko falochronu, zaczęła tonąć.
Wciągnęło ją między belki, ratownicy byli za daleko, ludzie stali przestraszeni, ale każdy bał się tam płynąć - relacjonuje w rozmowie z Super Expressem świadek zdarzenia.
Na miejscu przypadkowo znalazł się mąż Katarzyny, zajmujący się zawodowo fitnessem. To właśnie on rzucił się na ratunek.
Długo walczył, bo dziecko już zniknęło pod wodą - wspomina świadek. Wszyscy patrzyliśmy przerażeni, jak nurkował, żeby wydostać jej zablokowane między palami nogi. Wyciągnął na brzeg 13-letnią dziewczynkę. Uratował jej życie.
Łopucki w rozmowie z tabloidem podkreśla, że gdyby nie źle wybrane miejsce kąpieli, nic takiego nie miałoby miejsca.
Nie wolno kąpać się przy falochronie, to szalenie niebezpieczne - wyjaśnia mąż Skrzyneckiej. Dno jest wypłukane. Niestety tu pokutuje brak edukacji Polaków. Noga dziewczynki utknęła między palami, nie mogła się wydostać. Musiałem zaprzeć się o pale, żeby wyjąć jej nogę, a pele są jak żyletki, bo porośnięte ostrymi małżami. Ja tylko zacząłem akcję, potem przybiegli ratownicy.
Skrzynecka, której nie było wtedy na plaży, o wszystkim dowiedziała się z opóźnieniem.
Mąż rzeczywiście wrócił mocno pokaleczony, nie chciał wiele opowiadać - mówi aktorka w rozmowie z tabloidem. Kiedyś pracował jako ratownik i niejednokrotnie uratował życie. Stwierdził, że to dla niego rzecz naturalna. Dziewczynka miała dużo szczęścia.