Pamiętacie jeszcze Sarę May? Jedna z pierwszych polskich blogerek, która zdobyła "popularność" krytykując koleżanki z branży, postanowiła ogłosić, że jest w 7. miesiącu ciąży i urodzi naturalnie, w państwowym szpitalu. Sara nawet oczekiwanie na dziecko potrafiła zmienić w szpilę wymierzoną w matki-celebrytki.
Nie potrzebuję, by w czasie porodu opłacona położna głaskała mnie po rączce - wyznaje w rozmowie z dzisiejszym Super Expressem.
To z pewnością wypowiedź wymierzona w celebrytki chwalące się, że płacą po kilkanaście tysięcy za poród w prywatnej klinice.
Jestem silna, opanowana i nie wpadam z panikę - chwali się "Sara" (naprawdę: Kasia Szczołek). W sytuacjach trudnych zachowuję spokój i trzeźwość umysłu. Nie wszystko jednak zależy od kobiety. Szpital na Inflanckiej dysponuje najlepszym sprzętem, co było głównym czynnikiem decydującym o jego wyborze. Będę chciała rodzić naturalnie, o ile innego scenariusza nie napisze życie.
Ojciec dziecka Sary jest spoza show biznesu. Ma za to talent do innych rzeczy.
Sam własnoręcznie wykonał łóżeczko - ogłasza Sara. Nie było mowy o kupnie.
May zapewnia jednak, że wbrew obowiązującym trendom wyklucza jego obecność przy porodzie.