Porzucona partnerka Jarosława Kreta, ma do niego sporo żalu o to, że zostawił ją bez słowa wyjaśnienia, po czym powiadomił ją czule za pośrednictwem magazynu Viva, że nigdy jej nie kochał. Zobacz: Kret o matce swojego syna: "NIE KOCHAŁEM JEJ!"
W rewanżu Małgorzata Kosturkiewicz wyznała publicznie, że Kret jest fatalnym ojcem i wypomniała mu, że zniknął bez śladu na dwa dni przed porodem, po czym pojawił się znów, gdy jego jedyne dziecko miało już dwa tygodnie.
Obecnie Kosturkiewicz i Kret próbują jakoś uporządkować swoje napięte relacje, by ich dziecko jak najmniej na tym ucierpiało. Ponieważ czas nie zaleczył jeszcze ran na tyle, by mogli się kontaktować ze sobą bezpośrednio, rozmawiają przez prawników. Kwestią sporną stały się spotkania Jarka z synkiem. Kret miał w zwyczaju zabierać na nie swoją obecną kochankę, Beatę Tadlę. Kosturkiewicz nie była tym zachwycona.
To był główny punkt zapalny - potwierdza w rozmowie z Super Expressem ich wspólna znajoma. On nie do końca chyba zrozumiał, że skoro ustalono, że spotkania mają odbywać się we dwójkę, to tak ma być. Nie może na nie zabierać kochanki. Małgosia regularnie dostawała telefony i SMS-y z informacją, że Jarek zabrał małego do pracy czyli do telewizji i właśnie siedzi na kolanach u pani Beatki.
Kret w końcu zrozumiał, że jego była partnerka nie odpuści i zaczął stosować się do wytycznych. Ostatnio fotoreporter tabloidu wyśledził go z synkiem na placu zabaw. "Pani Beatki" nie było w pobliżu.