W trakcie specjalnego odcinka _**Szkła Kontaktowego**_, który realizowano na zakończonym w niedzielę Przystanku Woodstock, miał miejsce dość nieprzyjemny incydent. Na scenę wtargnął młody mężczyzna, który zaatakował Grzegorza Miecugowa i pokazywał do kamery kartkę z napisem: "TVN KŁAMIE". Zobacz: Miecugow ZAATAKOWANY na Woodstocku! (WIDEO)
Szybko okazało się, że niejaki Oskar W. często ucieka się do tego typu sposobów zwracania na siebie uwagi. Sympatyzujący ze skrajną prawicą mieszkaniec Białegostoku szybko wykorzystał zainteresowanie mediów i udzielił wywiadu, w którym wezwał do "bicia dziennikarzy".
Kamil Durczok, Tomasz Lis z tych bardziej znanych - tłumaczy W. w rozmowie z Czasem Białegostoku. To był manifest przeciwko dziennikarzom postkomunistycznym, którzy sieją zamęt w głowach Polaków. Autorytety dziennikarskie III RP to osoby, których rodzice, dziadkowie byli działaczami komunistycznymi. Ci ludzie, którzy byli redaktorami w PRL-u, są nadal dziennikarzami. To w jakim my kraju żyjemy? Postkomunistycznym. To wyraz protestu. Postkomunistów na wysokich stanowiskach politycznych czy dziennikarskich trzeba się po prostu pozbyć z życia publicznego**.**
Sam Miecugow zapowiedział, że nie zamierza tak zostawiać całej sprawy, chociaż zachowanie pozostałych widzów - długie skandowanie "przepraszamy" - w pełni go satysfakcjonuje. Zdecydował się jednak występować w roli oskarżyciela posiłkowego w sprawie Oskara W.
To była fantastyczna reakcja. To zamyka sprawę - mówił dziennikarz w TOK FM, jednak dodał: Główny cel tego człowieka został spełniony dopiero, gdy jakaś gazeta zrobiła z nim wywiad, z jego pełnym nazwiskiem i zdjęciem. On mówi w tym wywiadzie, że trzeba innych bić, wymienia tych "innych". Zrobiło mi się przykro, bo pomyślałem, że te wszystkie gorzkie słowa o spsieniu mediów, prasy, mają podstawę. Bo dano temu człowiekowi to, o co mu chodziło.
Oskar W. został oskarżony o użycie przemocy wobec dziennikarza oraz zakłócenie porządku imprezy masowej. Grozi mu do 3 lat więzienia.